Ocena: 7

St. Vincent

Strange Mercy

Okładka St. Vincent - Strange Mercy

[4AD; 12 września 2011]

Annie Clark naprawdę trudno nie lubić. Nie dość, że jest straszliwie uroczą osobą i nad wyraz kobiecą postacią, to także rolę wokalistki i multiinstrumentalistki odgrywa w znakomity sposób. Trzecia płyta St. Vincent stanowi brawurowy popis szczególnie tego drugiego talentu Clark. O ile „Marry Me” i „Actor” nieśmiało uchylały rąbka tajemnicy, jaki faktycznie potencjał drzemie w Amerykance w całej okazałości odkrywa dopiero „Strange Mercy”. Każda kompozycja ocieka deszczem aranżacyjnych smaczków i jawi się jako wysublimowany kolaż dźwięków i nieszablonowych połączeń. Sięgam po „Northern Lights” i nie słyszę hałaśliwego jazgotu, tylko kreatywną psychodelię, w dodatku całkiem przebojową, o którą Clark nigdy bym nie podejrzewała. Zaskoczeń jest więcej. „Surgeon”, łączące indie rockową wrażliwość z raz rozmytymi, innym razem krzykliwymi dęciakami oraz tradycyjnie staromodnym i seksownie jazzującym wokalem Amerykanki, to być najbardziej sufjanowa (ale w stylu „The Age Of Adz”) kompozycja z całego albumu, a zaraźliwie chwytliwe i flirciarskie „Cruel” z miejsca awansuje na pozycję numer jeden w zestawieniu najbardziej przebojowych piosenek St. Vincent. Na tle tętniących życiem, barwnych wariactw Clark słabiej na „Strange Mercy” wypadają spokojne ballady. Utwór tytułowy czy „Champagne Year” nie wnoszą do twórczości Annie niczego, co nie zostało już zaprezentowane na jej poprzednich krążkach. Odczuwam też lekką kłótliwość skądinąd delikatnego, ekstremalnie kobiecego głosu Clark z tym całym gęstym, soczystym i ziarnistym instrumentarium, ale efekt końcowy i tak jest kapitalny. St. Vincent w odsłonie numer trzy – lubię to!

Kasia Wolanin (23 września 2011)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Średnia z 3 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: St. Maria
[30 grudnia 2011]
rzeczywiście, przypomina trochę Muse... podobny poziom efekciarstwa.
Gość: daniel
[29 grudnia 2011]
koala: Hmm, no nie wiem, może i masz rację.

Z tym Musem to właściwie nie miałem na myśli żadnej konkretnej piosenki, tylko tak sobie słuchałem, nagle sekcja rytmiczna zaczela mi sie kojarzyc, potem gitara (jak w teledysku siedzii w bagażniku i pod koniec piosenki), a potem to już nawet w wokalu zacząłem wychwytywać Bellamizmy. Normalnie paranoja.

No ale nic, poslucham na zmianę z Talking Heads, to może się z tego wyleczę.
Gość: koala
[29 grudnia 2011]
Mnie sie Cruel kojarzy z Burning Down The House Talking Heads.
Gość: daniel
[29 grudnia 2011]
Nie chcę tu siać popeliny, ale „Cruel” nie kojarzy wam się przypadkiem z Muse?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także