Ocena: 7

CunninLynguists

Oneirology

Okładka CunninLynguists - Oneirology

[QN5/APOS Music; 15 marca 2011]

Zawsze w podróży i w ogóle poza domem wpadam na dziwnych, szalonych lub co najmniej bezdomnych ludzi, którzy czegoś ode mnie chcą. Tym razem nie mogli aktywnie wejść ze mną w interakcję. Przed wyjściem wrzuciłem kilka nowych albumów na iPoda i po jakiejś godzinie w pociągu zarówno ja, jak mój nieznajomy współtowarzysz zwyczajnie usnęliśmy. Kiedy się obudziłem, w uszach wciąż miałem słuchawki i dopiero po paru chwilach – wciąż byłem trochę nieprzytomny – poznałem robotę Kno. Po moim towarzyszu została tylko torba, po podłodze toczyły się dwie butelki po piwie.

Nie byłoby w tym pewnie nic nadzwyczajnego, ale obudziłem się nieco zaniepokojony, akurat jakoś w połowie „Darkness” i podczas gdy spałem, podstępni CunninLynguists podprogowo dostroili mnie do otaczającego świata. Pierwsze utwory na „Oneirology” są tak lynchowsko oniryczne, że zacząłem się nagle martwić o człowieka, po którym została torba. Zdecydowałem się opuścić przedział i okazało się, że w połowie wagonu w ogóle nie ma światła. To raczej normalne w standardach PKP, ale kiedy wyjrzałem przez okno, jedynym co mogłem dostrzec w ciemności była stopniowo zbliżająca się, kilkuhektarowa łąka zarośnięta dwumetrowymi chwastami. Widziałem ją bardzo dobrze, bo płonęła.

W takich warunkach lepka atmosfera produkcji Kno została dodatkowo spotęgowana wizualizacjami. Zresztą, jak sugeruje tytuł (prawie) cała płyta skupiona jest wokół tematyki snów. Mocno nakurwiające bity i liczne, bardzo efekciarskie (Notorious B.I.G. jako suita z intra do „Darkness”) i wyszukane sample od czasu do czasu przytłaczają jednak konsekwentnie konceptualne wersy. Choć to nie jest specjalnie istotne, jeśli komuś nie zależy specjalnie na wsłuchiwaniu się w tekst. Poważniejszy zarzut jest taki, że gdzieś w środku odsłuchu CL jakby tracą nieco impet. Przez chwilę pomyślałem nawet, że jak już się na dobre obudziłem, to ani „Oneirology” ani sama podróż nie są tak wyjątkowe, jakie mi się początkowo wydawały. Nawet właściciel torby się odnalazł. Chociaż wszystkie kawałki z osobna mogą samodzielnie funkcjonować jako numery dumnie reprezentujące rozpoznawalny styl Kno, to na tym albumie są jednak aż zanadto spójne. Stąd wrażenie spadku jakości gdzieś w okolicach „Get Ignorant” czy „Shattered Dreams”. A przecież, gdy przebijecie się przez gęste warstwy sampli i klawiszy (Deacon The Villain goes Marianne Faithfull) to po prostu świetne piosenki, takie lepsze rap-rockowe fuzje rodem z Blakroc. Zresztą zobaczcie, jak zgrabnie wyszła im akustyczna wersja „Looking Back”.

Pomimo szczytowej formy Kno, ten album nie jest tak wielki, jak mógłby być, gdyby tylko nie lekkie znużenie homogenicznym brzmieniem krążka. Zamiast dość oczywistego „Oneirology” to CL powinni byli mianować najnowszy album „Illusions Of Grandeur”, sorry Lil B.

Cieszyłem się, że podróż przebiegała tak gładko, bez żadnych opóźnień i bez zaczepek ze strony bezdomnych. Akurat wtedy, gdy pomyślałem, że już nic mnie tego wieczora nie zaskoczy, a CunninLynguists po kapitalnych pierwszych utworach skończyły się pomysły, „Oneirology” znów nabrało rozpędu przy potężnych R&B refrenach „Dreams” i finałowym (uwaga, nakurwiam salto!) „Embers”. Akurat wtedy, podczas krótkiego postoju w Opolu, ratownicy medyczni w asyście policji wynieśli z sąsiedniego przedziału zwłoki.

Mateusz Błaszczyk (15 kwietnia 2011)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Mateusz Błaszczyk: 7/10
Średnia z 4 ocen: 6,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Lutas z Kasu
[15 grudnia 2011]
Bardzo mi podpasował ten album. Nie wiem dlaczego ale czuję w nim duch Masta Acea z albumu "Disposable Arts". Osiem
Gość: taivan
[25 sierpnia 2011]
Zamysł płyty dobry, ale Kno tutaj jest wtórny. Jego zeszłoroczna płyta była świetnym kopem, a ten album wydaje się jakąś pomyłką. Nawet jeśli dwie poprzednie pozycje z dyskografii CL to zbiory jakiś luźnych tracków. Daje 6- i liczę na poprawę na kolejnym albumie. Jeśli się pojawi.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także