Ocena: 7

Dumbo Gets Mad

Elephants At The Door

Okładka Dumbo Gets Mad - Elephants At The Door

[Bad Panda Records; 2 lutego 2011]

Pewnie przypominacie sobie sympatycznego, uszatego słonia Dumbo z klasycznej disnejowskej bajki i związaną z nim uniwersalną historię o przyjaźni, wierze we własne umiejętności, uczynienia ze swojej inności największego talentu. A jak odświeżycie sobie psychotyczną scenę pochodu różowych słoni, zorientujecie się, że debiut Dumbo Gets Mad jest właśnie taką paradą dziwactw. Za tym bajkowym pseudonimem kryje się bliżej nieznany multiinstrumentalista z miasta Reggio Emilia w północnych Włoszech, który przy wsparciu wokalnym swojej dziewczyny przekuwa wizje na dźwięki. Nie znalazłem nigdzie wzmianki, czy jego wyhodowane wąsy są hołdem dla naszego Adama Małysza, ale mogą one sugerować, że podgląda najlepszych w swoim fachu.

Ogrom dziedzictwa psychodelii, jej odmian, odnóg i macek nadal stanowi miejsce strategiczne, skąd wyruszają kolejni pretendenci do odbycia kary w odosobnieniu za przedawkowanie środków dalekich od legalności. Nie inaczej uczynił ten artysta. Dumbo Gets Mad krztusi Syda Barretta ogryzkiem Silver Apples, maluje paznokcie Raya Manzareka do klawiszowych operacji tuszem od ciotki Lucio Battistiego. A przerzucając przez barki kilkudziesięcioletni wór neo-psychodelii (chociażby Super Furry Animals, MGMT) wydawałoby się, że to już wystarczająca zawartość mąki w mące. Ale nie, bo przecież trzeba wcisnąć space-age-pop, space rock, nachalne wzbogacanie rytmiki, glamowe zaśpiewy, włoski seventiesowy funk i dwadzieścia trzy inne rzeczy, które dopiszecie sobie sami po przesłuchaniu tej płyty. Możecie to zrobić całkowicie za darmo, odwdzięczając się jednym postem na waszej facebookowej tablicy, albo jednym tweetem.

Niełatwo stwierdzić, dlaczego ta szalona wizja działa, dlaczego wciąga, a nie irytuje. Może to jakiś nieuchwytny pierwiastek freakowego pokręcenia Beefhearta pozwolił temu makaroniarzowi sklecić to wszystko w słuchalną całość. Prawdopodobne jest, że czuwa nad nim patron Rosenberga i w odpowiednim momencie podpowiada naszemu bohaterowi, kiedy zmienić o kilka stopni azymut podróży na latającym słoniu. Ale może to po prostu muzyka, której najlepiej się słucha bez prób uporczywych typologizacji. Bo po co porządkować bałagan, skoro został on celowo sprokurowany. Zamiast przebierać się w gacie psychiatry, sadzać artystę na kozetce i próbować zrozumieć genezę jego neuroz, może lepiej wspólnie pogapić się na zielone myszki surfujące po purpurowym oceanie.

Nie jest to jednak bardzo dobra płyta, chwilami wewnątrz tego kolorowego miszmaszu brakuje spójności, która uprawomocniłby wiązanie Dumbo Gets Mad z takimi tanimi sloganami jak *nowa jakość*. Głowa pełna pomysłów i mocny debiut „Elephants At The Door” w papierach stanowi jednak niezłą kartą przetargową w przyszłych negocjacjach.

Sebastian Niemczyk (13 kwietnia 2011)

Oceny

Paweł Gajda: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także