Ocena: 6

British Sea Power

Valhalla Dancehall

Okładka British Sea Power - Valhalla Dancehall

[Rough Trade; 11 stycznia 2011]

Byłoby z tej strony okrucieństwem, gdybym raz jeszcze próbował rekapitulować mocne i słabe punkty British Sea Power – objaśniać ich małe ekscentryzmy, definiować nieoczywistą charyzmę i niuanse, czyniące ich jednym z ostatnich charakterystycznych zespołów rocka lub przeciwnie, wysuwać oskarżenia o choćby pęczniejącą z albumu na album formę, w jaką opakowane są ich hymny. Na tym etapie istnienia zespołu można przyjąć, że wszyscy obecni obrali już z grubsza swoje strony.

Jak na zjawisko ujęte przez dziesiątki pozornych sprzeczności, lokatorzy Brighton pozwalają na to zaskakująco łatwo – są dziś koniec końców reprezentantami starej szkoły alternatywnego rocka, zadowalającymi się wydawaniem solidnych krążków i reputacją dobrego składu koncertowego. W przeciwieństwie do swoich kanadyjskich rywali, Arcade Fire czy Broken Social Scene, angielska kapela nie bywa przedmiotem inspiracji dla zbyt wielu współczesnych. Mimo wysokich not w recenzjach, w podsumowaniach kolejne wydawnictwa zwykle lądują niczym młodzi polscy skoczkowie w zawodach Pucharu Świata. Zbyt dobrzy i – cokolwiek by nie mówić – zbyt rozpoznawalni, by o nich zupełnie zapomnieć, a z drugiej strony za hermetyczni i niszowi, żeby kiedykolwiek skutecznie uderzyć w mainstream, British Sea Power wypełniają pustą przestrzeń gdzieś pomiędzy grupami U2 oraz Psychocukier.

„Valhalla Dancehall” – czwarty piosenkowy longplay formacji – sankcjonuje to teoretycznie chore zestawienie miksturą gigantomańskich aranżacji, szybujących pod niebem riffów i lekko pompatycznych liryków z eksploracją umiłowania motorik beatu, sarkastycznego poczucia humoru i chaotyczną organizacją tracklisty. British Sea Power – trochę jak zwykle, ale chyba bardziej niż kiedykolwiek – lądują ze swoim nowym albumem na ziemi niczyjej, nie zahaczając o żaden z trendów w muzyce ostatnich kilkunastu miesięcy. Najbliższym punktem odniesienia dla „Valhalla Dancehall” jest po prostu wydany dokładnie trzy lata temu jego... poprzednik, „Do You Like Rock Music?”.

Ujęty w epicki koncept album British Sea Power z 2008 roku zadomowił się w mojej pamięci jako dzieło przesadnie monumentalne – jako zwolennik formalnie oszczędnego, cichego i niedocenionego „Open Season” bywałem znudzony wywijaniem chorągwiami, wypełnionymi głębokim znaczeniem klamrami i wszechobecnym nastrojem defilady, jednocześnie uznając wiele momentów „DYLRM” za porywające. Ku mojej uciesze, mało singlowy singiel „Living Is So Easy” sugerował rezygnację z armatnich salw perkusji Woody’ego i gitarowej ekwilibrystyki Noble’a na rzecz wspartych gustowną elektroniką, akustycznych ornamentów, a przede wszystkim produkcji bardziej uwydatniającej muzykalność obecnego line-upu British Sea Power – wszak skrzypaczka Abi Fry i multiinstrumentalista Phil Sumner to od dłuższego czasu w praktyce oficjalni członkowie grupy.

Faktycznie, rozdrażnionych patosem poprzednika „Valhalla Dancehall” zirytuje nieco mniej, lecz tylko dlatego, że jego pomnikowość jest lepiej zakamuflowana. Płyta startuje nieco w stylu „Open Season” – piosenką w typie oczywistego singla British Sea Power (gdyby tylko clue refrenu nie był wykrzyczany przez Yana „fuck”). „Who’s In Control” stawia na nogi wszystkich sceptyków talentu grupy, eksplodując z siłą jej najlepszych hymnów, jak „Remember Me” czy „It Ended On An Oily Stage”. Ten bynajmniej niedyskretny manifest to w praktyce trzyminutowe streszczenie listy atutów i znaków firmowych, jakich grupa dorobiła się przez dziesięć lat kariery: chwytliwy riff, żywa post-punkowa energia i stadionowo nośny chorus, okraszony paroma dziwactwami. Do tego odtworzony w semi-akustycznych warunkach tylko zyskuje, a po tym przecież poznacie dobrą kompozycję. Wow, to jednak może być zajebista płyta! – pomyślałem i z wypiekami odpaliłem drugi indeks.

Niestety, bardzo mi przykro, ale dalej nic już nie wyzwala tylu pozytywnych emocji, co – zważywszy na to, że „dalej” ma 57 minut – nie jest specjalną rekomendacją. „Valhalla Dancehall” słucha się trochę jak kompilacji bisajdów BSP, czyli wydawnictwa, o które od lat upominają się fani grupy – pod względem selekcji to najbardziej zróżnicowany i najodważniejszy materiał, jaki do tej pory wypuścili. Szkoda, że zarazem najbardziej nierówny. Do listy klasyków zespołu nie dopiszemy zbyt wielu innych nagrań. Kciuk wędruje do góry zdecydowanym gestem jeszcze przy zgrabnym, optymistycznym indie-popie „Observe The Skies”. Pozorny highlight „We Are Sound” jest już niczym innym, jak krzyżówką „Lights Out For Darker Skies” i „Waving Flags” z wcześniejszej płyty – sprawdźcie tylko, jak jego refren cytuje wyciszone mostki tego drugiego. Ballady Yana, owszem, to niezaprzeczalnie ładne piosenki – „Georgie Ray” przypomina o wzruszającym „A Wooden Horse” z debiutu, a ozdobiona pocieszającym chórkiem „Luna” zdążyła już zarobić kilka zasłużonych porównań do Pulp. Uniesień przy nich jednak nie zaznasz. Wolne momenty Hamiltona to wreszcie najgłębsze dłużyzny longplaya – ten charakterystyczny, pastoralny miks post-rocka i folku w „Baby” czy jedenastominutowym (!) „Once More Now” zwyczajnie razi przewidywalnością. Cóż, „True Adventures” pisze się najwyraźniej raz w karierze. Podobnie „nie zachwyca” rockowe centrum płyty – mam wrażenie, że takich bezbarwnych kawałków jak „Stunde Null” mogliby napisać na pęczki, a motoryczny „Mongk II” wydaje się przez blisko pięć minut szukać dobrego refrenu, bez większych sukcesów. Sama energia to obu przypadkach zbyt mało, by szczerze zainteresować słuchacza.

Wychodzi więc, że po paradzie świetnych albumów (i ciekawostce w postaci instrumentalnego soundtracku), British Sea Power wypuszczają longplay lekko odstający poziomem od reszty dyskografii. Dla grupy, która spędziła dekadę na chorobliwie konsekwentnym budowaniu kariery, ochronie wizerunku i wyznaczaniu dalekosiężnych planów, jest to jednak sytuacja daleka od katastrofy. Jeśli tylko będą w stanie zauważyć, że ta systematyczność powoli obraca się przeciwko nim, następnym razem będziemy bardziej zadowoleni.

Kuba Ambrożewski (23 stycznia 2011)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Kuba Ambrożewski: 6/10
Średnia z 4 ocen: 5,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: koala
[24 stycznia 2011]
Naprawde sie nie nudze sluchajac Hamiltona. Jasne, "Once More Now" moglby byc krotszy o outro, ale "Cleaning Out The Rooms" bym nie tykal, "Mongk II" to moja ulubiona kompozycja VD, a na album wrecz dolozylbym "Retreat" z Epki, aby w ogole pojsc na calosc z tym klimatem, zamiast cytowanego przez Ciebie "Observe The Skies" chociazby. Piszesz ze nie ma rewolucji, moim zdaniem jest maly przewrot. Wiadomo, ze nic z tej plyty nie porwie w taki sam sposob jak to bylo na debiucie, ale autentycznie wyczuwam dlugofalowy potencjal tej plyty - stad porownanie do "This Is Hardcore".
kuba a
[24 stycznia 2011]
Ja z kolei mam wrażenie Tomku, że w tej recenzji cały czas uciekasz przed oceną jakiegokolwiek z kawałków, broniąc tej płyty głównie jej "nastrojem" i temu podobnymi mało precyzyjnymi atrybutami. Dostrzegam różnorodność (patrz tekst), ale wobec chwilami wątpliwej jakości kompozycji (serio się nie nudzisz po raz kolejny słuchając siedmiominutowych build-upów Hamiltona?) nie jest to dla mnie szczególny atut. Sorry, "Thin Black Sail" nawet nie leżało przy "Apologies To Insect Life". I umówmy się, nic się na tej płycie rewolucyjnego nie dzieje - nie ma na "VD" piosenki BSP, której nie mógłbym odnieść do wcześniejszej piosenki BSP.
Gość: Koala
[24 stycznia 2011]
Mam wrazenie Kuba ze masz zakodowany jakis oczekiwany obraz BSP - jako highlighty wybrales same kawalki w stylu OS - tymczasem oni dostarczyli najbardziej roznorodnego longplaya so far. VD bardzo mi sie podoba, jest dojrzala, wywazona i mam ochote o niej dyskutowac - ma to cos czego brakowalo DYLRM i OS. Mongk II, Cleaning, Stunde, Heavy Water - ilez tu jest roznych nastrojow. Nawet mnie natchnelo na recke:
http://www.furs.fm/2011/01/british-sea-power-valhalla-dancehall.html
Gość: pszemcio
[24 stycznia 2011]
Kuba, chyba pierwszy raz przy twojej recce wydaje mi się że z leksza zawayżyłeś ocenę w stosunku do tego co napisałes o płycie. No ale tłumaczę to twoją słabośćią do BSP:)

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także