Ocena: 7

Belle & Sebastian

Write About Love

Okładka Belle & Sebastian - Write About Love

[Matador / Rough Trade; 11 października 2010]

Po kilkunastu latach, siedmiu regularnych, studyjnych krążkach, sporej ilości EP-ek oraz wybitnej składance singlowej oczywiste jest, że mogą istnieć powody do narzekań, znużenia, braku ekscytacji nowymi nagraniami. Dla niektórych mocne zakorzenienie w jednym, konkretnym brzmieniu i odporność na bieżące trendy (a także pojawiającą się od czasu do czasu konkurencję) stanowi przejaw zachowawczości, dla innych – niesamowitej, godnej pochwały konsekwencji. Dla jednych przewidywalna, oczywista zawartości każdej kolejnej płyty jest już nudna, dla drugich – oczekiwana i będąca symbolem stabilności w epoce kryzysu, bo nikt inny takich piosenek już nie pisze. Ale prawda jest taka, że w gruncie rzeczy nigdy nie pisał. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad Stuartowi Murdochowi w kategorii twee-pop nie wyrósł żaden poważny konkurent, nikt nawet się nie starał dorównać mu poziomem muzycznej elokwencji. Na Wyspach jak i za Oceanem zaistniały zespoły i zespoliki (Camera Obscura, The Pipettes, Aberfeldy, The Boy Least Likely To i masa innych), które sezonowo wpadały nam w ucho, ale prawda jest brutalna – Belle & Sebastian w końcowym rozrachunku, w podsumowaniach rocznych, a nawet dekady pozostawiali w tyle nawet najzuchwalszą konkurencję.

Próbuję sobie przypomnieć bez żadnej ściągawki, co recenzenci zwykli pisać o każdej nowej płycie szkockiej kapeli. „Doskonały zestaw chwytliwych singli”, „esencja indie popu”, „bezpretensjonalna słodycz i doskonała aranżacja melodii”, „inteligentne tekściarstwo” – to tylko niektóre określenia, które z grubsza przychodzą mi na myśl. I znów, prawda jest taka, że pasują one do prawie każdego krążka Belle & Sebastian (a myślę, że daty ważności nie stracą również przy albumach nr 9 czy 10). To fakt, którego nie chcę specjalnie oceniać, bo single zawsze były mocną stroną Szkotów, grupa jest niekwestionowaną, najbardziej zasłużoną i najjaśniejszą gwiazdą współczesnego indie-popu, nawiązującą do sympatycznej, przebojowej stylistyki lat 60., zawsze z elegancko i doskonale skrojonymi piosenkami oraz fajowymi tekstami Murdocha. Mając to na uwadze, trzeba jednak spojrzeć na B&S z dzisiejszego, najświeższego z możliwych punktu widzenia. Szkocki zespół zawsze znajdzie swoich odbiorców, bo przez lata wypracował sobie nie tylko markę, ale i wierne grono słuchaczy, zawsze rozczuli swoimi melodiami sporą liczbę dziennikarzy i recenzentów, znajdzie sentymentalnych nabywców płyt i biletów na koncerty, ale czasu nigdy już nie cofnie. „I Want The World To Stop”, kolejnym, znakomitym singlem, nie przeprowadzi żadnej zauważalnej rewolucji nawet na brytyjskiej liście przebojów. Albumem „Write About Love”, który stanowi swoisty ciąg dalszy do jednego z najlepszych krążków z ich całej dyskografii, „The Life Pursuit”, Belle & Sebastian nie wygryzą młodszych, głośniejszych, bardziej kreatywnych. Nawet ich nowa piosenka, najbardziej zawadiacka w warstwie tekstowej („I’m Not Living In The Real World”), nie wywrze takiego wrażenia, jakie zrobiłaby 10 i 15 lat temu. I tak dalej.

Powyższe, skądinąd mało optymistyczne, refleksje dotyczące aktualnej percepcji twórczości Belle & Sebastian nie powinny znacząco przesłaniać nam realnej oceny najnowszej płyty zespołu. Bo znów jest to bardzo dobry krążek. Być może efekt nieskazitelnego, idealnego brzmienia już tutaj nie zaskoczy, bo fantastyczne efekty współpracy producenta Tony’ego Hoffera ze Szkotami, poznaliśmy już na poprzednim albumie, ale przyznać należy, że ten facet umie zaprezentować kompozycje B&S z najlepszej możliwej strony. Niesamowite natomiast jest, jak w „I Didn’t See It Coming” oraz „I Can See Your Future” niejaka Sarah Martin z klasą i wrodzonym urokiem kradnie show samemu Stuartowi Murdochowi. O Isobel można bez wyrzutów sumienia w końcu zapomnieć, bo innych zmian w składzie nie sposób w ogóle odczuć. Na „Write About Love” twee-popowa estetyka Szkotów znów ewoluuje w stronę jeszcze większego bogactwa instrumentalnego i zamaszystych, niemalże big-bandowych aranżacji. Za chwilę dla B&S zwyczajne klubowe gigi i open-airowe festiwalowe występy staną się nieodpowiednie, bo takim piosenkom będzie do twarzy tylko z efektowną, perfekcyjnie nagłośnioną salą koncertową. Pomimo uczucia lekkiego przedobrzenia, w kompozycjach Szkotów dalej słychać pasję, radość, bezpretensjonalność i zabawę. Stuart Murdoch może być trochę wkurzający i emocjonować coraz mniej, kurczowo trzymając się tych samych estetyk i patentów przez kilkanaście lat, ale nie oszukujmy się, za to przecież jego i ten zespół lubimy, mimo narzekań na przewidywalność ich muzyki, takich właśnie numerów chyba na pierwszym miejscu od nich oczekujemy. Jasne, że Belle & Sebastian z racji upływającego czasu stają się bohaterami drugoplanowymi, bo taka jest naturalna kolej rzeczy, ale w takiej roli także mogą się świetnie sprawdzać. Płytą „Write About Love” znów robią prztyczka w nos wszystkim malkontentom. Dobrze im tak!

Kasia Wolanin (2 listopada 2010)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Bartosz Iwanski: 6/10
Kuba Ambrożewski: 5/10
Średnia z 5 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: martusia s
[7 listopada 2010]
jejciu no przestan ta plyta jest sliczna!!! DOSKO
Gość: k
[2 listopada 2010]
http://www.youtube.com/watch?v=SlLu48Ql4fw
Gość: screenagers.pl
[2 listopada 2010]
10
09
08
07-------------------------------------------------
06
05
04
03
02
01
00ABCDEFGHIJKLMNOPRSTUWXYZ

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także