Blackbird Blackbird
Summer Heart
[bandcamp.com; 2 lipca 2010]
Wydawało mi się, że po ponad roku od „wynalezienia” chillwave’u, jedyną jego szansą jest stałe redefiniowanie i rozszerzanie formuły: rozmyte klawiszowe pasaże + wolne bity. Tymczasem najlepsze bodaj wydawnictwo nurtu w ostatnim czasie mogłoby śmiało wyznaczyć punkt wspólny wszystkich akademickich dyskusji próbujących wyjaśnić prawdziwe znaczenie tego terminu. Blackbird Blackbird – projekt, za którym stoi Mikey Sanders z San Francisco – to chillwave „jak z kuriera wycięty”, esencjonalny przelot po najbardziej charakterystycznych zabiegach, brzmieniach i inspiracjach modnego i lubianego trendu.
Początek „Summer Heart” sugeruje wręcz, że mamy do czynienia z biedniejszym, odnalezionym po latach, przyrodnim rodzeństwem „Causers Of This”. Pulsująco-falujące plamy syntezatorów przełamane wolnym, hip-hopowym bitem „Blurring Lines” odsyłają wprost do „Blessy”, a oficjalne otwarcie materiału w postaci tytułowego kawałka (choćby różnica w poziomach głośności) dałoby się podciagnąć pod blackbirdowe „Minors”: wysokie, rozmarzone zaśpiewy i głębokie, głośne brzmienie bębnów wydają się symulować styl Toro Y Moi. Podobne wrażenie powraca jeszcze nie raz przy okazji odsłuchu tego 33-minutowego wydawnictwa.
Perełką „Summer Heart” okazuje się „Hawaii” – śliczna, zaśpiewana falsetem, dwuminutowa piosenka z introwertyczną zwrotką i przebojowym refrenem (coś jakby jego „Talamak”). Tak naprawdę jednak Sanders nie funduje nam tu utworu słabego i choć pozostaje wierny jednej estetyce (spogłosowane, odrealnione wokale, gęste klawiszowe faktury, średnio-wolne, bujające bity, świat post-Animal Collective), co wobec obecności szesnastu kawałków nastręcza niekiedy kłopotów z ich odróżnianiem, to „Summer Heart” okazuje się najdokładniejszą z możliwych dokumentacją ostatnich dwunastu miesięcy w chillwave’owym półświatku, której poziom artystyczny całkowicie dorasta do tego bądź co bądź trudnego wyzwania.
Komentarze
[26 sierpnia 2010]