Actress
Splazsh
[Honest Jons Records; 28 maja 2010]
Muzyczni synoptycy przewidywali szybkie dogorywanie dubstepu, tymczasem ciemne chmury szybko ustąpiły miejsca błękitowi nieba i rozpłynęły się w obłoczki o mlecznej konsystencji. Gatunek skazany na samozagładę dostał zastrzyk tauryny i przeżywa w tej chwili drugą młodość. Z jednej strony mamy melodie Guido i Ikoniki, a z drugiej nieoczywiste rozwiązania brzmieniowe Scuby czy Mount Kimbie. Actress jest jednak postacią ponad tym wszystkim, który już na swojej kolejnej płycie streszcza najważniejsze wątki muzyki elektronicznej kończącej się dekady i zarazem wyznacza trendy, dając wskazówki co do dalszych poszukiwań. Na ten amalgamat składają się także dubstepowe łamańce, ale nie tyle warto, co trzeba potraktować „Splazsh” jako wyjątkową, indywidualną dla nowej muzyki wypowiedź.
Najnowsza płyta Actress powinna pogodzić zarówno fanów eksperymentalnej elektroniki, jak i tych, którzy przedkładają melodie nad laboratoryjne badania sączących się dźwięków. Wyraźnym highlightem tego wydawnictwa jest „Maze”, który wyłania się z pokracznie snujących się basów, by w dalszej części uwieść prostą melodyką i pojawiającymi się ciągle nowymi detalami. „Always Human” może za to przypaść do gustu zwolennikom Luomo, z tą różnicą, że Actress nie potrzebuje dziesięciu minut na wytworzenie klimatu tanecznej hipnozy tylko czyni to w bardziej ograniczonej czasowo formie. Oprócz wspomnianych elementów, na „Splazsh” pojawiają się także liczne odniesienia do takich mistrzów dźwiękowych zniekształceń jak Jan Jelinek czy Oval. Cały album, pomimo wielości odniesień, uderza przede wszystkim swoją oryginalnością i nieszablonowym podejściem do tematu. Tacy artyści jak Darren Cunningham sprawiają, że muzyka na nowo staje się nieodgadniona.
Komentarze
[4 lutego 2013]