Ocena: 5

Titus Andronicus

The Monitor

Okładka Titus Andronicus - The Monitor

[XL; 9 marca 2010]

Titus Andronicus ma pecha. Od dłuższego czasu jestem wyczulony na „epickie” kompozycje i nieco pretensjonalne teksty zespołów zapatrzonych w Arcade Fire. Jak to często bywa, co na początku wydawało się całkiem dobre, później zaczyna irytować, szczególnie kiedy zostaje przerabiane do granic wytrzymałości. Z tego względu panowie nie mieli wielkich szans, żeby zdobyć moją przychylność. Ale jest coś, co sprawia, że ich druga płyta ma momenty. „The Monitor” jest podane ze sporym przymrużeniem oka, o czym świadczy zapijaczona maniera wokalisty bądź też proste do bólu folk-punkowe melodie. Amerykanie nie potrafią się zdecydować: z jednej strony rozpływają się w podniosłych hymnach, z drugiej chcą się przypodobać punkowej publiczności z celtyckim zacięciem. Końcowy efekt, jak można się domyślić, jest wyjątkowo średni. Szorstki i brudny minimalizm przeplata się z „bardzo poważnymi” dźwiękami, przez co nawet ten pierwszy element wydaje się dosyć ugrzeczniony i na dodatek kontrolowany – żeby tylko przypadkiem nie zrobić czegoś niezgodnego z planem. To duża szkoda dla samego zespołu, bo ten ma spory potencjał, a jego członkowie wydają się całkiem utalentowani. Raczej bez szans na odkrywanie Ameryki, ale z zadatkami na dobrą grupę, która co jakiś czas mogłaby wydawać sympatyczne krążki. W tej chwili jednak u Titus Andronicus na jeden ciekawy pomysł przypada kilka „teatralnych” uniesień. Stąd „The Monitor” można polecić jedynie osobom, które mają za dużo wolnego czasu i szukają gładszej, a także bardziej rozwlekłej wersji The Pogues.

Krzysiek Kwiatkowski (20 kwietnia 2010)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: ale
[9 stycznia 2011]
to jednak amerykanie!
Gość: ale
[20 grudnia 2010]
ci kanadyjczycy w tekście to o arcade fire, do którego porównuje titus andronicus autor recki bo nie kumam?

ogólnie to titus andronicus nagrała jeden z fajniejszych indie [punko-folkowo] rockowych albumów 2010 roku. lub jeden z co najmniej \'sympatyczniejszych krążków\' indie rockowych :)

na plus, że autor nie wspomniał conora obresta!

Gość: ach
[5 maja 2010]
Pouges... Boże, widzisz i nie grzmisz. Chyba ktoś to nie słuchał TA.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także