Ocena: 2

Massive Attack

Heligoland

Okładka Massive Attack - Heligoland

[Virgin; 8 lutego 2010]

Cześć, to znowu ja i Moi Masywni! Piszę tę reckę, gdyż nikt inny z redakcji nie chciał się tego podjąć. A ktoś musiał, by tekst o Rip Rig & Panic doczekał się ładnej klamry i rangi Tematu Numeru. Że niby tam słodkie początki, a tu smutne postscriptum trip-hopu. Postscriptum, hmm... nie, to nie oddaje stanu rzeczy. Postscriptum to były okolice 1998 roku i „Mezzanine”, które wciąż jeszcze można znaleźć w Media Markcie na dziale „Nowe brzmienia”. Jeśli więc odczytywać „Heligoland” jak PS, to raczej sześćdziesiąty-piąty, załączony do długaśnego listu, który zanudził Was na śmierć na wysokości drugiego akapitu. Stąd mój brak entuzjazmu, gdy przychodzi mi go zreferować. Jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty niż słuchanie Massive Attack, pisanie o Massive Attack i czytanie o Massive Attack. Jeśli mamy jeszcze kiedykolwiek jarać się zbitkiem słów „massive” i „attack”, to tylko przy okazji nowego singla ulubienicy Marty Słomki, Nicki Minaj. A propos Nicki Minaj, proponuję wrócić do „Blue Lines” i odtworzyć dowolny jej kawałek, a następnie zagryźć jakiś singiel Minaj świeżutkim „Heligoland”. O ile w pierwszym przypadku zrobi nam się z tego taki zabawowy fast forward – obserwujemy jak wyewoluowała anglojęzyczna muzyka chodnikowa – o tyle w drugim trudno o jakiekolwiek punkty wspólne.

Bo też i Del Naja jest już chyba za stary na to, by dłużej udawać, że biali potrafią skakać, rezygnując z jakichkolwiek artystycznych pretensji starego Massive Attack na rzecz miałkiej elektroniki dla sfrustrowanych białasów. W tym miejscu zresztą przychodzi mi do głowy dygresja. Anticon. Jeśli prześledzić katalog labelu chronologicznie, widać wyraźnie, w jakim kierunku wyewoluował cały ten ich whigga nerd-rap. Najpierw biali zajawiają się hip-hopem, czyli sferą muzyki zarezerwowaną ze względów kulturowych, historycznych, rasowych itp. dla czarnych, następnie dokonują jego adaptacji na własnych warunkach (intelektualny sznyt, beatnicy, poezja śpiewana, heh), eksploatują tę hybrydalną formułę do granic możliwości i gdy w ich studzience z avant-hip-hopem nie ma już ani kropli, zdobywają się w końcu na rockistowski coming out, przepraszając się z własnym dziedzictwem kulturowym, co przychodzi im zresztą zaskakująco łatwo. Why? wyrasta na gwiazdę indie via Pitchfork, Subtle grają „shoegaze”, cały roster robi album z Mikiem Pattonem itp. Wniosek: biali prędzej czy później zapuszczą włosy, założą skóry, wsiądą na motór i pojadą grać hard-rocka.

„Heligoland” jest więc hard-rockiem Del Naji, do którego szykował się już na „100th Window”, a może i na „Mezzanine”, choć gdy tak sobie myślę o tym tu nieszczęsnym krążku, to nie potrafię odmówić mu odrobiny odwagi. Mogę się mylić, ale mam wrażenie, jakby gość się zawziął i postanowił iść pod prąd, odcedzając muzykę Massive Attack z tego, co od 1998 jest w niej najważniejsze, tj. brzmienia. Brzmienia, które tak łatwo zawładnęło wyobraźnią polskich fanów. To tu skomasowany był bowiem cały ten ból, mrok, rozpacz, cierpienie i szpetot Chylińskiej, których szukamy na peryferiach życia codziennego, by je sobie dodatkowo obrzydzić. No to tego już nie ma. Tzn. są tu jakieś takie konfundujące zabiegi brzmieniowe, irytujące trzaski, postukiwanie, bąbelki, jest szkieletowy bicik, czasem nawet klasyczne rockowe combo się pojawi, ale generalnie akcent idzie na samą treść, melodie obnażone do mięsa, ścięgien i kości. Czaaaaaaaaaaaaaaaaaaad. I tu pojawia się problem, bo o ile nie jest się powiedzmy songwriterem na poziomie Caetano Veloso, który sieje zniszczenie uzbrojony we własny wokal, kretyńskie onomatopeje i gitarę akustyczną, to nie ma co się obnosić z kompozycjami. Zwłaszcza, jeśli nie ma się absolutnie nic do powiedzenia. Sorry, Robert, ale „Heligoland” to nie jest czas i miejsce na szczerość w muzyce.

Łukasz Błaszczyk (7 kwietnia 2010)

Oceny

Kasia Wolanin: 3/10
Paweł Gajda: 3/10
Piotr Wojdat: 3/10
Maciej Lisiecki: 2/10
Mateusz Błaszczyk: 2/10
Łukasz Błaszczyk: 2/10
Średnia z 6 ocen: 2,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Wybierz stronę: 1 2
Gość: Bob
[24 marca 2016]
Matko Boska, żal mi was, rrrreeeecccenzzzenci... Lepiej słuchać muzyki niż was czytać. Mimo wszystko pozdrawiam!
Gość: davaco
[22 czerwca 2015]
Trochę chyba za ostra recenzja. Dla mnie płytka jest raczej na 3/10. Są tutaj niezłe momenty jak np. Girl I Love You czy Paradise Circus, ale nic poza tym.
Gość: Miły
[4 lutego 2014]
Tak bardzo alternatywni, że MA dostaje 2/10 a Fuck Tede 6/10.
Z co raz większym trudem przychodzi mi traktowanie tego portalu jako w miarę rozsądnej stronki.
Gość: 2014585@chi
[15 lutego 2011]
@ A

nie potrzebuje - są dobre melodie, dobre brzmienie, w porzo teksty, wystarczy
Gość: -A-
[15 lutego 2011]
Płyta trudna, bo bardzo osobista. Nie gra na emocjach i zmysłach większości. Takie wydawnictwa wymagają czasu a i to może ostatecznie okazać się bezsensowne w kontekście znalezienia czegoś wartościowego.

Na szczęście każdy słuchacz jest inny i co najlepsze, ma do tego prawo.

Być może muzyka na tym albumie potrzebuje jakiegoś dowartościowania, dopełnienia osobistym przeżyciem słuchającej jej osoby. Być może. Bo ja tylko przy utworze Girl I Love na myśl o "openerowym" wykonaniu 2010 dostaję gęsiej skórki a reszta podoba mi się po prostu, w domowym zaciszu. Pozdrawiam Kochani
błaszczyk
[18 grudnia 2010]
Wiem, napisałem to na jednym bluzgu, po tym jak Sajewicz zadzwonił do mnie gdzieś o 7 rano, żeby mi zakomunikować, że jeśli chcę, żeby w temacie numeru poszło Rip Rig & Panic, to se muszę napisać najpierw NA JUŻ reckę Massive Attack. Miałem mu to za złe ";p"
pagaj
[14 grudnia 2010]
Ładnie się pan przedstawił przed milionami słuchaczy
Gość: jestescie ze wsi
[14 grudnia 2010]
Wasza krytyka buja konia a na muzyce to znacie się wsłuchując sie w kakafonie podczas sadzenia klocka na trawniku!
Gość: kilimanziaro@gmail.com
[5 lipca 2010]
To strasznie zabawne w sumie ze polska ma swoj wlasny pitchfork, ktory potrafi nawet jedna z najlepszych plyt jakie tak naprawde sie ostatnio pokazaly, zupelnie zniszczyc.

viva pitchfork i dalsze wyciaganie pieniedzy z muzyki </3
Gość: gosc
[19 kwietnia 2010]
Heligoland to najlepsza dotychczas płyta MA tylko że wy jeszcze o tym nie chcecie wiedzieć.
Gość: elo
[12 kwietnia 2010]
o lol!!!!!!!11111111
gizycko czyta screenagers
Gość: brat
[11 kwietnia 2010]
przecie to chodzi tylko o wiartygodnosc a nie odbieranie prawa do ocenty wlasnej

jeslim przez lata odnajdywal tu ludzi o podobnych gustach i pogladzie na nowosci a nagle w ciagu dwoch miesiecy pojawia sie jakis zbiorowy skret to albo we mnie sie cos przestawilo albo w was

gdyby nie inne komentarze to podejrzewalbym sam siebie

a solidarnosc w rwdakcji to cenna rzecz oczywiscie ale chyba nie na tej akuratnie plaszczyznie
Gość: brat
[11 kwietnia 2010]
fajny nick!
Gość: jet li
[10 kwietnia 2010]
@ brat
Generalnie P. Klimczak napisal to, co powinienes wziac sobie do serca. Poza tym troche bez sensu jest tworzenie teorii spiskowej odnosnie calego serwisu, jesli pojawia sie tam recka czy dwie, z ktora sie nie zgadzasz. Chyba ze szukasz oceny zgodnej z twoja, zeby miec wrazenie ze ktos poklepal cie po plecach i pochwalil za gust, a jesli tak nie jest to na pewno jest jakies drugie dno. Podoba ci sie ostatnie MA? &#8211; super, ciesz sie tym albumem. Nikt nie mowil, ze MA sluchaja tylko zli i nieinteligentni ludzie. Nie ma co sie obrazac za to, ze kilka osob mysli o tej plycie inaczej niz ty.
Metacritic to srednio wartosciowy wyznacznik jakosci plyty. A jak na razie srednia z 4 ocen czytelnikow wynosi 2,5 i nie rozni sie od sredniej redakcji, chyba ze oni tez sa czescia spisku.

Screenagers zjechalo plyte? &#8211; staraja sie dac nizsza ocene od porcys! Wysoka &#8211; znow gonia pitchfork! Naprawde, zeby pogodzic wszystkie te zarzuty (ktore zreszta pojawiaja sie wtedy, gdy jakis czytelnik nie znalazl tego, co sam chcialby napisac), ktore tu ludzie wypisuja, goscie ze scrn musieliby sie cholernie napracowac. Poza tym oceny wsrod czlonkow redakcji tez nieraz sie bardzo roznia, ale jeszcze sie nie pozabijali. Moze po prostu to sa ich AUTENTYCZNE oceny plyt? To jest strona o muzyce i moze przy tym zostanmy.

Po co te nerwy? Wiecej luzu, bracie!
Gość: brat
[10 kwietnia 2010]
jedne media zawyzaja za poprzednie zaslugi, inne dyskwalifikuje plyty za to samo, np otoczke medialna

wasza jazda na ktoras juz dobra, a przynajmniej przyzwoita plyte w tym roku zaczyna tworzyc pewien wyrazny ciag ktory przerabialismy juz z porcysem lata temu

milego zjadu
pklimczak
[10 kwietnia 2010]
@brat:
z tym Metacritic, to nie wiem, czy to jest dobry argument. Nie od dzisiaj wiadomo, że wiele mediów honoruje płyty nagradzając poprzednie zasługi zespołu, gdzie marka podciąga ocenę. Zastanawiam się też, czy istnieje coś takiego, jak "nietrafiona ocena" - to sugeruje, że istnieje jakaś trafiona, obiektywna - choć wiemy, że to banał. Czy 5 od Picza, 6 od NME i Popmatters, czy 8 od BBC, czy 2 od Błaszczyka - co jest bardziej "nietrafione"? Zresztą po tych recenzjach widać, że "Heligoland" to jednak słaba płyta, skoro media rozdające wysokie oceny ot tak (np. Picz i NME) oceniają ją niżej niż 7-8. Odejmujemy 2-3 punkty dodawane za markę i dostajemy zupełnie inny obraz recepcji ostatniego dokonania MA.
Gość: brat
[9 kwietnia 2010]
jeszcze dwie tak nietrafione oceny jak ostatnio i bedzie mozna smialo oglosic pozegnanie z scr (bo jak widac to ocena redakcji, a nie tylko Lukasza). jesli ktos mysli o otwieraniu wlasnego serwisu to najlepszy moment

http://www.metacritic.com/music/artists/massiveattack/heligoland?q=heligoland
błaszczyk
[9 kwietnia 2010]
@greg
Hmm, no tak, mieszałem w komentarzach różne czasy i miejsca, stąd pewnie gdzieś po drodze wkradł się chaos. Z perspektywy czasu moim ulubionym wydawnictwem MA jest debiut, czyli rzecz bardzo murzyńska. Gdyby zastanowić się nad istotnością poszczególnych wydawnictw (co nie musi mieć nic wspólnego z moimi preferencjami), to też trzeba wskazać debiut i właściwie nic więcej. Tzn. Protection i Mezzanine też były wpływowe, ale bezpośrednim następstwem był już niestety trip-hop 2.0, czyli wszystkie te Morcheeby itp. Natomiast nie zmienia to faktu, że bardzo lubię Mezzanine (gdy to się ukazało, było w czołówce moich ulubionych płyt ever, teraz wiadomo, że byłoby zupełnie inaczej) i gdyby się zastanowić nad faktorem murzyńskim w ich muzyce na tej wysokości, to jednak wciąż trochę by tego było: sample Isaaca Hayesa, dubowa obróbka studyjna, "hip-hop" w Risingson czy Inertia Creeps. Na Heligoland wciąż mogą się przewijać Horace Andy czy Daddy G, ale trochę przypomina mi to zabieg (i efekt) z fatalnej płyty Kleerupa sprzed dwóch lat bodajże: otóż ziomek w kontekst tej swojej nordyckiej elektroniki wtłoczył różne postaci i m.in. Neneh Cherry, która z tą swoją przeładowaną uczuciem ciepłą ekspresją kompletnie nie potrafiła się odnaleźć. I tutaj też goście dostają jakiś zimny, drażniący ucho podkład i mają udawać, że robią soul/hip-hop, coś tam. To już znacznie lepiej pasuje Garveyowi czy tam Albarnowi, ale przy tych kawałkach nowe Gorillaz np. urasta do rangi wielkiej sztuki.

Reasumując: Mezzanine była moją młodzieńczą zajawką, którą wciąż cenię. Gdybym w tej chwili miał ułożyć top 5 płyt MA to kolejność byłaby identyczna z kolejnością wydania, czyli Blue Lines na początku Heligoland na końcu. I znowu byłoby to równoległe z zawartością czarnego pierwiastka w ich muzyce. Taki ze mnie murzyński neofita się zrobił;)
Gość: greg
[9 kwietnia 2010]
I jeszcze do Katie:
@dla takich 'gwiazd' zarezerwowana jest skala ujemna, której my nie stosujemy, więc o takich 'gwiazdach' nie piszemy.
Jeśli to miał być dowcip, to raczej słaby; jeśli zaś na serio, to bez sensu. Przyjęta skala powinna umożliwiać ocenę dowolnego wykonawcy (chyba że poczynicie zastrzeżenie, że pewnych gatunków nie poddajecie ocenie, bo Was nie interesują), w przeciwnym razie jest wadliwa.
Gość: greg
[9 kwietnia 2010]
@Znamienne, że danie główne, tj. tekst o Rip Rig & Panic, czyli prekursorach MA, nie doczekał się ani jednego komentarza
Bo 'danie główne' to bardzo fajny tekst. I tyle. Natomiast nie rzecz w tym, iż MA rozpala wyobraźnię; rozczarowująca jest Twoja ocena 2/10, która pobudziła dyskusję, a w zasadzie słabe jej uzasadnienie. Dużo ciekawsze są Twoje wypowiedzi o MA w komentarzach, ale, szczerze mówiąc, pogubiłem się w Twoim rozumowaniu: z recenzji ma niby wynikać, co podkreśliłeś później, że "Im bardziej MA są biali, tym gorzej dla nich." Tymczasem na Heligoland nie są bardziej biali (ja bym nawet powiedział , że nieco mniej) niż na Mezzanine. A przecież, jak się domyślam, cenisz sobie Mezzanine. Stąd cały ów kontekst pomieszczony w recenzji, dywagacje nt. porzucania przez MA Murzyństwa nie mają nic do rzeczy.
Gość: antyMa.At.
[8 kwietnia 2010]
2/10? za co? bądźmy szczerzy, na tej płycie NIC nie ma ciekawego - 0/10 to max.

2/10 to można dać Mezzanine i to tylko za wokal Fraser
Gość: Prochowiec
[8 kwietnia 2010]
może recenzent wyciągnie wnioski i nie będzie w przyszłości pisał na temat płyt, które go nie interesują, i "jeśli nie ma się absolutnie nic do powiedzenia", co oszczędzi nam wszystkim czasu i nerwów. skoro jest tyle ciekawej muzyki, to o niej pisz. proszę uniżenie.
Gość: ollo
[8 kwietnia 2010]
@stan
Sobą.
Gość: Stan
[8 kwietnia 2010]
O, fajnie że recenzent jest rozczarowany rozczarowaniem czytelników. Ciekawe czym najbardziej rozczarowane byłoby massive attack
błaszczyk
[8 kwietnia 2010]
@Stan + arfisz
"Warto rozmawiać" o muzyce i fajnie, że wywiązała się jakaś dyskusja, tylko szczerze mówiąc jestem rozczarowany, że tym, co rozpala Waszą wyobraźnie jest akurat nowe Massive Attack (to sugeruję w tym cytowanym fragmencie), skoro wokół jest tyle ciekawszych tematów/muzyki (choć oczywiście to tylko moja opinia). Znamienne, że danie główne, tj. tekst o Rip Rig & Panic, czyli prekursorach MA, nie doczekał się ani jednego komentarza, podczas, gdy przystawka (ta tu recka) ma ich milion.

@mroo
Tak, myślimy chyba o tym samym materiale.
Wybierz stronę: 1 2

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także