Ocena: 8

Queens Of The Stone Age

Songs For The Deaf

Okładka Queens Of The Stone Age - Songs For The Deaf

[Roadrunner; 27 sierpnia 2002]

Po bardzo dobrej pierwszej i świetnej drugiej płycie zespołu Queens Of The Stone Age, do "Płyt dla głuchych" podchodzę z dużą nadzieją, ale i rezerwą. Zespół przyzwyczaił mnie do świetnej muzyki. Ale też wiem, że w jego naturze leży eksperymentowanie i zaskakiwanie. Poza tym ciężko jest przecież utrzymać wysoki poziom tak długo, niejednemu już zespołowi się to nie udało. Jednak już pierwszy utwór niesie przesłanie: "Nie bój nic! Queensi Cię nie zawiodą!". I już się nie boję, oddaję się muzyce.

Pierwsze dźwięki przenoszą mnie myślami do samochodu. Włączam radio, zamykam drzwi, ruszam przed siebie. Najpierw powoli, by za chwilę ostro przycisnąć pedał gazu ("Millionaire"). Pędzę obrzeżami wielkiego miasta - nie zwalniam. Przełączam stację - aż dziwne, że w tych okolicach odbieram meksykańskie rozgłośnie. Ostra muzyka płynie z głośników mojego sportowego wozu ("First It Giveth"). Wyjeżdżam na autostradę. Cholera - korek. Otwieram okno, gorące powietrze momentalnie wypełnia wnętrze samochodu ("A Song For The Dead"). Robi się duszno, ciężko oddychać. Zamykam okno, skręcam w jakiś zjazd. Chwilę później jestem w centrum, trzeba zwolnić ("The Sky Is Falling"). Pomimo włączonej klimatyzacji cały czas jest gorąco. Mijam kolejne skrzyżowania, po kilku minutach znów jestem na autostradzie. Ten odcinek jest pusty, więc można mocniej oprzeć stopę ("Six Shooter"). Zmieniam stację. Muzyka wypełnia mój wóz i mnie. Czas zawracać ("Go With The Flow"), skręcam w stronę miasta i pędzę przez jakieś obce mi obszary. Uwielbiam jeździć samochodem, czuję się wtedy wolny ("Gonna Leave You"). Przeciskam się przez jakieś nieznane mi dzielnice. Co ja bym zrobił bez radia? ("God Is In The Radio"). Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło się robić ciemno. Trochę przycisnę, żeby być w domu przed zmrokiem ("Another Love Song"). Chyba nic z tego, ale to nic - kocham jeździć samochodem w nocy. Włączam światła, przełączam na jakąś nastrojową piosenkę i powoli kieruję się ku domowi ("A Song For The Deaf"). Jestem na miejscu. Wyłączam silnik. Jeszcze chwilę posiedzę i posłucham. Dają jakąś fajną, zabawną balladę o komarze ("Mosquito Song"). No dobra, czas wracać... do rzeczywistości...

Od pierwszego przesłuchania nie miałem wątpliwości, że "Songs For The Daef" to świetna płyta. Skład zespołu trochę się pozmieniał - pojawili się Mark Lanegan (Screeming Trees) oraz Dave Grohl (Nirvana, Foo Fighters). Popisy na perkusji tego drugiego czasami zwalają mnie z nóg. Queens Of The Stone Age przedstawiają materiał ostry, hard-rockowy. świetne kompozycje, zróżnicowane artystycznie, to główna zaleta płyty Queensów. Josh Homme po raz kolejny nie zawiódł swoich fanów. Czy udało mu się przebić poprzednią płytę zatytułowaną "R", która zbierała świetne recenzje? Nie wiem. Ale to przecież nie jest najważniejsze. Ważne, że trzecia płyta Queens Of The Stone Age potwierdziła klasę tego zespołu i dostarczyła amatorom ciężkiej muzyki kilkunastu świetnych kawałków. Zespół umiejętnie balansuje pomiędzy komercją i awangardą, pomiędzy graniem melodyjnym i eksperymentalnym. Na scenie rockowej to jeden z najmocniejszych punktów 2002 roku.

Przemysław Nowak (26 marca 2003)

Oceny

Przemysław Nowak: 9/10
Jakub Radkowski: 8/10
Piotr Wojdat: 8/10
Tomasz Tomporowski: 8/10
Tomasz Łuczak: 8/10
Krzysiek Kwiatkowski: 7/10
Średnia z 40 ocen: 8,95/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także