Ocena: 8

Mulatu Astatke & The Heliocentrics

Inspiration Information

Okładka Mulatu Astatke & The Heliocentrics - Inspiration Information

[Strut; 14 kwietnia 2009]

„Inspiration Information” to prawdziwy muzyczny brylant; płyta, która ukazała się ponad trzydzieści lat temu i właściwie za sprawą Davida Byrne’a i jego wytwórni Luaka Bop została na nowo odkryta i przypomniana światu w tej dekadzie. To ciekawe, że Shuggie Otis po jej pierwotnym wydaniu przez Epic dostał kosza i pożegnał się z kontraktem. Wspiął się na artystyczne wyżyny tylko po to, by zostać strącony w otchłań zapomnienia. Ten wybitny muzyk i twórca jedynego w swoim rodzaju brzmienia został brutalnie odrzucony przez wytwórnię-matkę, bo nie przynosił wystarczających zysków. Na nic się zdała mieszanka subtelnie funkowej sekcji rytmicznej i zwiewnych, soulowych wokaliz, która wyraźnie odcinała się od stylu Sly & The Family Stone, nagrywających dla tego samego wydawniczego magnata. To było dawno temu, można tego nie pamiętać, ale teraz za sprawą ekslidera Talking Heads - przynajmniej znacie „Strawberry Letter 23”, no nie?

Pewnie zastanawiacie się nad zasadnością tego zagajenia. Shuggie Otis, David Byrne i Mulatu Astatke w jednym tekście to jednak przegięcie. Czy recenzent przypadkiem nie upadł na głowę i nie pomylił płyt? A może ktoś mu podmienił okładki? Nie tym razem, proszę Państwa. Przyznaję, że Mulatu Astatke to nieco inna bajka, zupełnie inna szerokość geograficzna i totalnie różna rzeczywistość. No, z faktami się nie dyskutuje. A jednak muszę zapewnić, że można się doszukać wspólnego mianownika w tej charakterystyce porównawczej twórczości Mulatu Astatke i Shuggiego Otisa. Nie na siłę; tytuł płyty jest tylko punktem wyjścia, inspiracje funkiem u obu artystów też jeszcze nie przesądzają o zasadności przytaczania tych nazwisk obok siebie. Tak się składa, że Etiopczyk również został przywrócony szerszej publiczności po wielu, wielu latach swojej działalności. Zawdzięcza to ścieżce dźwiękowej do filmu „Broken Flowers” Jima Jarmuscha, w którym Bill Murray wciela się w rolę mężczyzny stroniącego od długotrwałych związków, a także serii płyt z muzyką afrykańską. „Ethiopiques” to składanki, które pokazują tamtejszą scenę, gdzie jazz, soul, funk i motywy ludowe przenikają się często w zaskakujący sposób. „Hypnotic Grooves From The Legendarny Series” to bardzo trafny podtytuł ostatniej z nich, która zbiera esencję i najdorodniejsze owoce z wyspy czarnego chrześcijaństwa. Wśród nich odnajdziemy bohatera niniejszej recenzji i to aż w czterech odsłonach.

Na wzbierającej fali popularności – Mulatu Astatke spotkał się z grupą The Heliocentrics, którzy, jak wskazuje zawartość „Out There” sprzed trzech lat, z jednej strony nasłuchali się dużo Sun Ra i przemaglowali jeszcze więcej jazz-funkowych płyt. A poza tym zainspirowali się niemal hiphopową rytmiką. Madlib jest podobno zachwycony, zresztą doszło nawet do współpracy. Ale co najistotniejsze, panowie nie mieli najmniejszych problemów z przyswojeniem repertuaru guru ethio-jazzu. Ich wspólne koncerty doprowadziły do powstania tej właśnie płyty, która jest kolejną częścią serii „Inspiration Information”, sygnowanej nazwą wytwórni Strut Records. Następni w kolejce są Jimi Tenor i Tony Allen, których muzyczne harce mogą przynieść zaskakujące efekty. Trzymamy rękę na pulsie, ale na razie wstrzymujemy oddech w związku z niniejszym wydawnictwem.

I rzeczywiście są powody ku temu, by się zachwycać. Otwierające płytę „Masengo” to nie tylko motyw fortepianowy i ludowe zaśpiewy, ale też miarowe uderzenia perkusyjne czy tlące się dźwięki gitary. Melancholia przeplata się z rytmicznym powtarzaniem motywu. Kolejne utwory to już przede wszystkim mięsisty funkowy groove, folkowe naleciałości i wycieczki w stronę subtelnych, psychodelicznych brzmień. Są tutaj zarówno opracowania starych jak i nowych kompozycji Mulatu Astatke, a niektóre tak jak np. „Addis Black Widow” w wyraźny sposób imitują styl fusion. Całość urozmaicają wibrafony, flety i saksofon, wprowadzając w pewnego rodzaju hipnotyczny trans.

Dzięki tej płycie, a także trasie koncertowej – Mulatu Astatke chyba już na stałe zagości w naszej świadomości. Nie wiem, czy określanie tego albumu w kategoriach muzyki relaksacyjnej to przypadkiem nie zwykła obelga. Nie ma to nic wspólnego z lounge’owymi koszmarkami. Na pewno jest to wielowymiarowe, wspaniałe wydawnictwo, które pozwala otworzyć szeroko oczy na muzykę z Afryki, która często ma w sobie dużo więcej świeżości, energii i pasji niż najbardziej innowacyjne projekty z Europy. A Shuggie Otis, który zagościł w pierwszym akapicie, pojawia się tutaj jeszcze raz. Zamykające, balsamiczne „Anglo Ethio Jazz” odznacza się podobną wrażliwością co „Freedom Flight” amerykańskiego artysty. Zresztą sprawdźcie to sami.

Piotr Wojdat (21 października 2009)

Oceny

Piotr Wojdat: 8/10
Paweł Sajewicz: 7/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Średnia z 4 ocen: 7,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: jan
[22 października 2009]
rzeczywiscie fascynująca płyta, nawet lepsza niz tegoroczne tenory (z kabu kabu i allenem). dzięki za polecenie. więcej recenzji jazzu (i pochodnych) na scr!
Gość: sly
[21 października 2009]
"KTÓRE wyraźnie odcinały się od stylu Sly & The Family Stone, KTÓRZY nagrywali dla tego samego wydawniczego magnata."

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także