Ocena: 7

Soap & Skin

Lovetune For Vacuum

Okładka Soap & Skin - Lovetune For Vacuum

[PIAS Recordings; 6 marca 2009]

Pozornie niby nic wielkiego się tu nie wydarzyło. Ot, pochodząca z Austrii, niby nieśmiała nastolatka wydała sobie debiutancki album. Bez specjalnego rozgłosu, blogowego hype’u czy wsparcia potężnego, muzycznego e-biznesu. „Lovetune For Vacuum” to jednak klasyczny przykład czegoś z serii „mała rzecz, a cieszy”. Anja Plaschg niedawno skończyła 19 lat, ale prezentuje się nad wyraz dojrzale jak na swój wiek. To inteligentna dziewczyna, która ewidentnie w swym krótkim życiu nasłuchała, naczytała i naoglądała się więcej niż ogromna większość jej rówieśników. Świetnie orientuje się w trendach sztuki pierwszej dekady XXI wieku oraz z odpowiednią, pozbawioną przesady nabożnością podchodzi do wielkich dzieł epok (nawet bardzo) minionych. Z całej swojej sporej wiedzy, niezwykłej wrażliwości i dojrzałości młoda Austriaczka z premedytacją skorzystała przy tworzeniu pierwszej płyty.

Na pierwszy rzut oka sporą część zawartości „Lovetune For Vacuum” już gdzieś się słyszało. „Cry Wolf” to w prostej linii spadkobierca brzmienia debiutu CocoRosie i początków solowej twórczości Joanny Newsom. Z całą ich dziecięcą słodyczą i prostolinijną subtelnością. Wampiryczne „Thanatos” przesiąknięte jest ekspresją, charakterystyczną dla piosenki aktorskiej, zresztą podobnie jak singlowe „Spiracle”, które chyba najbardziej z całego zestawu utworów Soap & Skin pasuje do stricte freak-folkowych standardów. Anja Plaschg na swoim albumie chyli także czoła współczesnej muzyce klasycznej. Choć sama nie ma talentu Nico Muhly’ego, potrafi sprytnie ukryć wszelkie swoje niedoskonałości, uwodząc dziewczęcymi, romantyczno-sentymentalnymi melodiami. Dzieje się tak w „Turbine Womb”, które jakkolwiek pretensjonalne, ma w sobie urok melodramatu osadzonego w wiktoriańskich czasach. Na drugim biegunie wrażliwości sytuuje się zupełnie oderwane od całości brzmienia „Lovetune For Vacuum” „DDMMYYYY” – intrygujący, siermiężny, ambientowy utwór z tym całym połamaniem, trudnościami w odbiorze i brakiem melodyjności.

Plaschg w ogóle jest dość ciekawą postacią. Z jednej strony wokalistka, dla której idealnym miejscem koncertowym mogłyby być stare kościoły w najbardziej dziwacznych miejscach świata, tak samo jak prestiżowe sale kongresowe w tętniących życiem stolicach najbogatszych państw globu. Z drugiej – Soap & Skin puka do drzwi świątyń muzyki z kręgu tzw. nowych brzmień, bo Anja, co chyba w jej przypadku najistotniejsze, jest przede wszystkim dzieckiem współczesności. Jej nowoczesność oraz swego rodzaju innowacyjność przejawia się w dość nieskomplikowany sposób: z mezaliansu tradycyjnego instrumentu z wszechogarniającą techniką ta dziewczyna uczyniła naprawdę dobrane małżeństwo. Austriaczka jeszcze nie do końca potrafi korzystać ze swojego potencjału. Summa summarum, „Lovetune For Vacuum” to krążek pełen drobnych niedociągnięć, paru banałów, czasem niepozbawiony populistycznych wręcz chwytów, ale ludzie, ona ma dopiero 19 lat, dajmy jej jeszcze trochę czasu. Za całokształt obdarzam Anję Plaschg kredytem zaufania i głównie z racji wieku wybaczam większość błędów. Najlepszym przykładem niech będzie lekko zawyżona ocena dla jej debiutanckiej płyty i gorąca zachęta, by mimo wszystko dać szansę tej interesującej Austriaczce.

Kasia Wolanin (10 czerwca 2009)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Katarzyna Walas: 4/10
Łukasz Błaszczyk: 4/10
Średnia z 5 ocen: 6,4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Absence
[1 stycznia 2012]
Oj, aż mnie burzy, gdy czytam tę recenzję. Napisano tutaj, jakby Anja poczytała, pooglądała rożne ciekawe rzeczy i to ukształtowało jej osobowość. W gruncie rzeczy pewnie nie zdajecie sobie sprawy jej życia i szeregu wręcz tragicznych wydarzeń, które ją można powiedzieć "stworzyły". Dla mnie Anja wyśpiewuje na tej płycie cała swoją niepokorną duszę. Polecam wybrać się na koncert, lub pooglądać na youtube jej występy, może pomoże to lepiej zrozumieć jej twórczość, bo odnoszę wrażenie, że takowa została mylnie odebrana.
Gość: marcinek
[20 czerwca 2009]
płyta jest kiepska , jeden kawałek to za mało , że by ja pociagnac, a tak nuda nuda nuda
Gość: ...
[15 czerwca 2009]
soap&skin @ unsound 2009 - http://www.myspace.com/soapandskin
Gość: Dominiczkka
[11 czerwca 2009]
Jest świetna, trzeba to przyznać otwarcie, dawno nie spotkałam tak dobrego debiutu.
Gość: Gruby Kot
[11 czerwca 2009]
No Ok Kaśka, skoro tak mówisz,spoko mogę dać jej szansę

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także