Ocena: 7

Broadcast

HaHa Sound

Okładka Broadcast - HaHa Sound

[Warp; 11 sierpnia 2003]

W 3 lata po fascynującym debiucie długogrającym, który ukazał się w 3 lata po udanym zbiorze wczesnych singli i czwórek - ci, którzy cierpliwie czekali oraz ci, którzy nie czekali, ale okażą się odważni i postanowią zaryzykować - dostali nowy album Broadcast. Czy "HaHa Sound" różni się od pierwszej płyty? Może jest lepszy, a może gorszy? Czy zaskakuje? No więc tak... "HaHa Sound" jest kapitalną płytą. I tyle... Nie zamierzam wyrzucić z siebie w tej recenzji drobiazgowej analizy i porównania obu płyt. Żadnych odniesień do debiutu - no może tylko mała rada dla tych którzy nie znają ich pierwszego krążka: "The Noise Made By People". Powinniście jak najszybciej naprawić to potworne zaniedbanie.

"HaHa Sound" jest albumem który urzeknie wszystkich lubiących w muzyce zgrzyty, piski, dysonanse oraz archaiczne, brudne brzmienie instrumentów ze szczególnym naciskiem na klawisze - które są tutaj bardzo, ale to bardzo ważne - gitara została zepchnięta na dalszy plan - jej dźwięki można nazwać co najwyżej ozdobnikami tego 14-piosenkowego zestawu. W pierwszym utworze usłyszycie dźwięki kojarzące się z kosmicznym debiutem Ścianki - jeśli pamiętacie takie krótkie przerywniki które na okładce płyty nie miały tytułów, tylko oznaczane były falowaną linią - to właśnie o nich myślę. Porównanie zagranicznego zespołu do Ścianki? Czy to oburzające? Ja bym się nie zdziwił gdyby autorzy "HaHa Sound" znali dokonania trójmiejskich muzyków. Po prostu słychać, że Broadcast to kapela, która ma dobrze poukładane w głowie. I tyle. No więc na tle takich zgrzytów uwodzi nas swoim, porywającym w jakiś dziwny stan, głosem Trish Keenan. Jeśli chodzi o dźwięki to warto wspomnieć - żeby ostrzec sympatyków wirtuozerii i manii szybkości w nękaniu instrumentów - że Broadcast to zespół, którego podejście do nutek zostało rozwinięte przez niejakiego Lou Reeda i jego kompanów gdzieś w okolicach '67 roku na debiutanckim krążku The Velvet Underground. Czyli że: "nie komplikujemy i gramy prosto. Prosto w ..." Prościuteńko. Ale ważne jest też to, że zespół poszukuje brzmień. Przetwarzają to, co wydobywa się z ich instrumentów. Efektem jest coś wyjątkowego i bardzo fascynująco niepokojącego, ale jak już wspomniałem mającego także pewien archaiczny urok. Żadnych przewidywalnych brzmień. Grają prosto, ale banału i zjadania wczorajszej zupy kalafiorowej wg cudzego przepisu u nich nie doświadczycie. Efektem jest lekka muzyczna paranoidalność ze świetnymi melodiami, która wciąga. I jeszcze może informacja - ale to już taka moja słuchowa "obserwacja" i nie wiem czy ktokolwiek też będzie takiego zdania - ich muzyka ma tę samą właściwość co nagrania Goldfrapp (z "Felt Mountain") czy Portishead - świetnie się nadają na ścieżkę dźwiękową do jakiegoś filmu. Potęguje to okładka - jakieś hitchcockowskie klimaty - kręte schody - mroczne sprawy. Choć oprócz tego wrażenia które wywołują te dźwięki nic stylistycznie Broadcast z Goldfrapp czy Portishead nie łączy.

I na zakończenie kolejna "jeszcze jedna informacja" - "Before We Begin" i "Man Is Not A Bird" to najładniejsze melodie ostatnich miesięcy jakie dane mi było usłyszeć. Choć wcale nie są to najciekawsze kompozycje na tej naprawdę dobrej płycie - płycie o bardzo długim terminie przydatności do spożycia (nieprędko się ona znudzi tym którzy zaryzykują ją poznać). Co w tym przypadku jest całkiem ważne - bo śledząc cykl wydawniczy jaki towarzyszy Broadcast można przypuszczać że kolejny album pojawi się pewnie gdzieś za około 3 lata.

Resztę tajemnic związanych z tym albumem musicie odkryć sami.

Paweł Kubiak (1 sierpnia 2003)

Oceny

Tomasz Tomporowski: 8/10
Kasia Wolanin: 7/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 8 ocen: 7,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także