Ocena: 7

Woods

Songs Of Shame

Okładka Woods - Songs Of Shame

[Woodsist; 14 kwietnia 2009]

Gdy w 2005 r. wydawali debiutancki krążek „How to Survive In / In the Woods” fanom muzyki niezależnej czkawką odbijał się właśnie garage rock revival. Gdy ukazywał się przejmujący follow-up „At Rear House” (2007 r.) w sztafecie mód transgenderowy Kevin Barnes przejmował pałeczkę z tłuściutkich rączek Jamesa Murphy’ego. Rok później, gdy brodaty pustelnik z Wisconsin przejmującym falsetem opłakiwał swoją eks, nasi bohaterowie z nadzieją patrząc w przyszłość, zafundowali fanom okołofolkowych brzmień niezłą ofensywę – najpierw ukazał się krążek „Woods Family Creeps” zacierający granice między psychodelicznym jamem w duchu Grateful Dead i ciągotami do piosenkowych form, za które pokochaliśmy Fleet Foxes, a chwilę później kolesie sami sprokurowali *wyciek* nowego materiału. „Some Shame” trafiło do fanów grupy jeszcze pod koniec 2008 r. w formie kaset magnetofonowych rozprowadzanych podczas koncertów.

Tegoroczny krążek przemianowany dla zmyłki na „Songs Of Shame” zawiera wprawdzie identyczny zestaw piosenek, ale w porównaniu do wersji pierwotnych jakby wygładzonych i stonowanych. To wciąż jednak szorstkie lo-fi, niepomne na popowe (i studyjne) standardy, żarliwy neo-folk o kwasowym odczynie, momentami mocno psychodeliczny but in a good way. Nowojorczycy (kto by się spodziewał!) z Woods (bez „the”) nikogo jednak nie próbują oszukać. Wręcz przeciwnie, otwarcie zdają się mówić „Tak, ubóstwiamy Beach Boys, tak, mamy na półkach płyty Fairport Convention, wprawdzie nie załapaliśmy się na koncerty Greatful Dead, ale dorastaliśmy na albumach The Velvet Underground, a młodzieńczy bunt przeżywaliśmy przy dźwiękach Fugazi! No i z młodych kapel lubimy Tyvek, Ponytail, TV Ghost, Psychedelic Horseshit, a z tych bardziej znanych choćby Grizzly Bear, Deerhunter – przy okazji, dzięki za hype na waszym forum – czy Fleet Foxes”.

Trzeba jednak przyznać, że leśna wersja (wciąż zwyżkującej) americany, choć utkana z oczywistych inspiracji, nie jest przesadnie oczywista. Gracja z jaką naczelny drzewiec Jeremy Earl snuje enigmatyczne historie o ludzkim zatraceniu się szaleństwie (porażające głęboką refleksją „Military Madness”) i potrzebie oczyszczenia z win (przejmujący spleen „Rain On”) stawia go w szeregu spadkobierców pisarskiego talentu Dylana tuż za Szwedem z The Tallest Man On Earth. Finezja z jaką cała trójka wchodzi w dialog z muzyczną tradycją amerykańskiej prerii („Rain On” jako hołd dla Neila Young’a) i miejskiej dżungli – „The Hold” jako puszczanie oka w stronę Fugazi – to czysta erudycja, choć pewnie z racji pochodzenia pojawią się zarzuty o „hipsterkę”.

I niestety jest w tym sporo prawdy. Bo jest to zespół dla muzycznych hipsterów właśnie (nie mylić z autolanserką w krzykliwych tiszirtach i kwadratowych oprawkach), którzy nie będą się krzywić na awangardowy kontekst „Songs Of Shame” – Woods zaczynali jako niezliczona grupa znajomych (tzw. woodsists) grająca muzykę improwizowaną (nie mylić z jazzem), by skończyć jako trio eksplorujące wszelakie pogranicza: popu, folku, noise’u i psychodeli jakże charakterystycznej dla współczesnej sceny nowojorskiej. Powyższy opis jest jednak przesadnie ciężki, bo muzykę Woods cechuje wręcz dandysowska lekkość – recenzent wpływowego The Wire donosił „the new folk reaction to noise is pretty damn dandy” – a po latach wspólnego grania chłopakom udało się w końcu przekuć uroczy prymitywizm debiutu (sprawdźcie koniecznie!) w formę bardziej przyjazną słuchaczowi i jakby bardziej *na czasie*. Co jak słusznie zauważa Pitchfork jest w świetle triumfu grup skupionych wokół labeli Woodsist i FuckItTapes (m.in. Vivian Girls, Wavves, Nodzzz) głośnym „Teraz, kurwa, my!”.

Maciej Lisiecki (23 kwietnia 2009)

Oceny

Artur Kiela: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Piotr Szwed: 6/10
Średnia z 5 ocen: 5,2/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
artur k
[7 lipca 2009]
Dopiero teraz znalazłem czas żeby posłuchać. Naprawdę bardzo ładna (właśnie to słowo!) płyta, opener bardzo pod Galaxie 500 i jeszcze te trochę space-rockowe jamy - wszystko co artury lubią najbardziej.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także