Ocena: 4

Vetiver

Tight Knit

Okładka Vetiver - Tight Knit

[Sub Pop; 17 lutego 2009]

Vetiver, czyli wetyweria pachnąca, jest tropikalną trawą znaną ze swoich właściwości uspokajających i łagodzących. Nazwa ta jak mało która pasuje do zespołu Andy’ego Cabica. Cabic jest typowym folkowym brodaczem z gitarą, a przy tym dobrym kolegą Devendry Banharta. Czwarta płyta jego zespołu przypada po albumie „Thing Of The Past”, na którym sięgnęli po folkowe totemy: Fairport Convention, Townesa Van Zandta, Loudona Wainwrighta III, nieznane kawałki Neila Younga. Obecnie zespół powrócił do swojej własnej twórczości, w odświeżonym składzie i pod szyldem nowej wytwórni.

W porównaniu z poprzednimi albumami, na „Tight Knit” Vetiver jest bardziej pogodzony z życiem i optymistyczny, zarówno w nastroju utworów, jak i w tekstach. Nie ma tu smutków w stylu „Maureen” z „To Find Me Gone”, ale Cabic nadal lubi snuć rozważania o życiu („More Of This, Everyday”). „On The Other Side”, nieskomplikowany utwór na dwóch akordach, pokazuje go śpiewającego jak Lou Reed (kolega Reeda z Velvet Underground Doug Yule gościł zresztą na poprzednim albumie grupy). Piosenka zaczyna się niespodziewanie nie folkowo, od automatycznego bitu. Końcówka eterycznego „Down From Above” brzmi znów jak pożyczona z „Heroin” Velvet Underground. W trzecim na albumie „Everyday”, uroczej piosence miłosnej, za sprawą gitarowego slide’u i chórków zespół brzmi jak ich koledzy z Sub Pop, The Shins. Jest to zresztą jeden z lepszych kawałków na tej płycie. W drugim z nich, energicznym „Another Reason To Go” pobrzmiewa z kolei jamajskie reggae. „Strictly Rule” opiera się na rytmie bossanovy i zaczyna się chwytliwym motywem na organach, brzmiącym jak wykrojony z „Walk Away” Franza Ferdinanda. Płytę zamyka beatlesowskie „At Forest Edge”. Mimo tych urozmaicających zabiegów, Vetiverovi dość często zdarza się popadać w akustyczno-gitarową monotonię („Sister”). Wtedy gdzieś gubią się melodie, nie pomagają najładniejsze chórki ani subtelne pianino.

Vetiverowi brak urokliwych harmonii The Shins, nie ma też charyzmy Iron and Wine. Rola supportu jest mu już chyba pisana. Za jej optymizm i kilka dobrych kawałków, warto jednak tę płytę przesłuchać co najmniej raz.

Helena Marzec (2 kwietnia 2009)

Oceny

Kasia Wolanin: 5/10
Średnia z 2 ocen: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: zgaga
[2 kwietnia 2009]
Mi się wydaję że autorka zadziera nosa
Gość: llll84
[2 kwietnia 2009]
Album łatwy, lekki, nawet przyjemny. Fajnie, że ktoś jeszcze gra taką muzykę...

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także