Ocena: 8

Girl Talk

Feed The Animals

Okładka Girl Talk - Feed The Animals

[Illegal Art; 19 czerwca 2008]

W ŻADNYM WYPADKU NIE CZYTAĆ STRONY NA WIKIPEDII POŚWIĘCONEJ TEJ PŁYCIE !!!

OK, po takim wstępie i tak 90% czytelników sprawdzi wyżej wymienioną witrynę, ale mówię poważnie – ograniczcie się tylko do wstępu i ewentualnie linków z recenzjami/samą płytą (do ściągnięcia na zasadzie takiej samej jak „In Rainbows”, cedek wyjdzie lada chwila). Dlaczego? Bo zepsujecie sobie przyjemność obcowania z tym materiałem, a konkretnie wyłapywania co, kto, jak i dlaczego. Sami się pozbawicie wielu olśnień w trakcie wielokrotnego słuchania.

„Feed The Animals” to album z mash-upami. Warto jedynie uściślić, że nie na zasadzie propagowanej onegdaj w MTV czy też na płycie Jaya-Z i Linkin Park – Gregg Gillis, bo tak nazywa się facet kryjący się pod pseudonimem Girl Talk, nie zbija ze sobą dwóch utworów i robi z nich jeden. On bierze ich kilkanaście, na zasadzie „all out attack”, każdy z każdym, a produkt końcowy takiego melanżu nieco kręci w głowie. W większości przypadków partie wokalne to wsamplowane nawijki raperów, które w zestawieniu z podkładami będącymi absolutną żonglerką dokonaniami muzyki popularnej ostatnich kilkudziesięciu lat, niejednokrotnie wywołują zaskakujący efekt komiczny. Absolutne naruszenie decorum.

Jako przykład zamieszczę relację na żywo z mojego ulubionego „Still Here”. Oto na wstępie wulgarnym skandowaniem i wzmocnionym beatem zmasakrowane zostaje „Whiter Shade Of Pale”, które bardzo płynnie przechodzi w new jack swingowy klasyk, „No Diggity” Blackstreet. Następnie na pierwszy plan wybija się zdeformowane The Band („The Weight”), które po paru sekundach jest przytłaczane skandowanym „JUMP, JUMP!” w wykonaniu jakiegoś ziomala, a w rolę głównego motywu wciela się „All That She Wants” Ace of Base. Tutaj poprzestanę, chociaż to nie koniec utworu – totalna schizofrenia; a to wszystko w mniej niż trzy minuty i z pominięciem wszelkich pobocznych wstawek trwających 1-3 sekundy.

Tak to wygląda na całej płycie; opisywanie w analogiczny sposób reszty nie ma żadnego sensu i tylko psułoby zabawę. Słuchając tego albumu nieśmiało przychodziło skojarzenie z klasycznym już „Since I Left You” Avalanches – „Feed The Animals” to jednak nie ten rozmach i nie ta kategoria wagowa, ale tak jak dzieło Australijczyków album ten świetnie sprawdzałby się na imprezie. No i zdecydowanie należą się Gillisowi duże brawa za kreatywność i muzyczną erudycję, tym bardziej, że wykazaną w dziedzinie, której niektórzy w ogóle nie akceptują (dla wytrawnych rockistów ostrzeżenie: „profanów klasyki” jest tu sporo), porównywalną do sklejania słów z wycinków gazet. Słowem – brać się za ten album i odkrywać Amerykę w konserwie.

Dariusz Hanusiak (22 września 2008)

Oceny

Artur Kiela: 8/10
Dariusz Hanusiak: 8/10
Kamil J. Bałuk: 8/10
Kuba Ambrożewski: 8/10
Marta Słomka: 8/10
Mateusz Krawczyk: 7/10
Paweł Sajewicz: 7/10
Przemysław Nowak: 7/10
Łukasz Błaszczyk: 7/10
Krzysiek Kwiatkowski: 6/10
Maciej Lisiecki: 6/10
Piotr Szwed: 6/10
Piotr Wojdat: 6/10
Średnia z 16 ocen: 6,37/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także