Ocena: 4

ABC

Traffic

Okładka ABC - Traffic

[Borough Music; 28 kwietnia 2008]

Kuba R (7-04-2008 20:08)

powiem Ci że nie mogę wciąz skumać fenomenu Lexicon of Love

Ja (7-04-2008 20:08)

hehehe

Ja (7-04-2008 20:15)

chodzi o to ze "Lexicon of Love" jest kapitalnie zrealizowanym popowym concept albumem ktory w swoim czasie byl niezwykle odkrywczy zarowno produkcyjnie jak i pod wzgledem rozwiazan artystycznych. jest to szczytowy moment szczytowego okresu new popu (lato 1982), najbardziej klasycznie wypelniony postulat (ze eksperymentujacy post-punkowcy zaczynaja grac gladziutki, czysty pop), Martin Fry to brakujace ogniwo miedzy Bryanem Ferrym i Jarvisem Cockerem, a "All Of My Heart" to prawdopodobnie pierwsza trójka utworów dekady, wzorzec ballady w tym stylu na lata, ktory potem powielali chocby Spandau Ballet przy swoich wielkich przebojach typu "True", plus narodziny najbardziej byc moze wplywowego producenta dekady Trevora Horna itd. itp.

Kuba R (7-04-2008 20:16)

:|

Ja (7-04-2008 20:17)

ja tam sie poplakalem ze smiechu, ze te teksty sa oparte na jego prawdziwym zawodzie milosnym i kiedy dziewczyna mowi mu "goodbye" w "The Look Of Love Pt. 1" to mówi to dokładnie ta dziewczyna która złamała mu serce w rzeczywistosci

Kuba R (7-04-2008 20:17)

?

Ja (7-04-2008 20:18)

no tam on śpiewa coś że ona odchodzi i damski głos mówiący "goodbye" – zaprosili do nagrania jego ex żeby to powiedziała

***

O nowej, pierwszej od jedenastu lat płycie ABC nikt nie rozmawia na gg. Ba, recenzji też jak na lekarstwo. Właściwie to nawet o istnieniu „Traffic” dowiedziałem się zupełnym przypadkiem. Przypadkiem też nie jest to zbyt dobry album. Martin Fry nagrał piosenki, które będą niezłym uzupełnieniem na setlistach nostalgicznych koncertów, które grywa w towarzystwie takich asów nowych brzmień, jak Human League, A Flock Of Seagulls czy Belinda Carlisle. Doskonałym polskim ekwiwalentem niech będzie tu Papa Dance – obecnie zespół potrafiący na koncercie wykonać swoje klasyki ze szwajcarską perfekcją, ale w studiu bezradny wobec skutków upływającego czasu.

Tak też jest z „Traffic”. Fry kusi niezwykle charakterystycznymi kliszami, które definiowały ABC od początku działalności – teatralnie przerysowanym śpiewem, melodramatyczną poetyką tekstów, ekranowym rozmachem w stylu filmów z Jamesem Bondem. Problem w tym, że większość piosenek zostawia nas z wrażeniem słabej imitacji dawnych pereł. Gdzie tym płaskim, nieciekawym podkładom do trójwymiarowej głębi „Lexiconu”? Cokolwiek Fry robi, w końcowym miksie brzmi to sztucznie i archaicznie – zarówno ochoczo riffujące gitary w „Sixteen Seconds To Choose”, jak i zapętlone w komputerze, wątłe biciki „Caroline”.

Satysfakcja z obcowania z „Traffic” jest raczej czymś, co trzeba sobie wyobrazić, niż czego można doświadczyć. Kilku piosenkom do spełnienia istotnie brakuje niewiele – przede wszystkim brakuje im dwudziestu dodatkowych lat na karku. Można sobie zwizualizować jak świetnie grałoby singlowe „The Very First Time” w aranżacji z 1987 roku, zamiast aranżacji *stylizowanej* na 1987 rok. „Ride” brzmi jak stare, wykapane INXS – włącznie z głosem Martina, który ociera się tu o timbre Hutchence’a i nie przegrywa na tym. „Love Is Strong” przypomina o naturalności, z jaką zespół wykonywał melodyczne zwroty na debiucie – tyle, że robi to z gracją oldboya strzelającego gola w meczu charytatywnym.

Niestety, płytę w dół ciągnie prosta prawidłowość: nie da się zbudować niczego stabilnego na samej nostalgii za tym, co stało się dawno temu. ABC bardzo by chcieli tak jak kiedyś, ale nie są już w stanie – o tym właśnie jest ten album. Oby już ostatni, bo inaczej historia gotowa jest zatoczyć koło i skwitować ich formę najprościej, jak się da, czyli akronimem tytułu debiutanckiego albumu.

Kuba Ambrożewski (3 czerwca 2008)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 4/10
Średnia z 1 oceny: 4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także