Ocena: 6

Fleet Foxes

Sun Giant [EP]

Okładka Fleet Foxes - Sun Giant [EP]

[Sub Pop; 8 kwietnia 2008]

Hype wisi w powietrzu. Na razie ciężko powiedzieć, na ile jest on uzasadniony, ale coś jest na rzeczy i wszyscy czekają na self-titled. Zanim jednak to nastąpi (premiera już w przyszłym tygodniu), warto przyjrzeć się „Sun Giant” i ocenić ich siły, narobić sobie smaku albo nabrać rezerwy. Tak, wiem, jestem spóźniony. Wielu z was zna już tę EP-kę na wylot, bo i ciężko się było z nią nie zapoznać, kiedy gawiedź podświadomie wypatrująca następcy „All Hour Cymbals” na każdym kroku podkreśla, że „coś drgnęło”. Skąd te przypuszczenia?

Niech będzie, pierwsze, co zwraca na siebie uwagę, to męskie chórki żywcem wzięte z bardziej rozlazłych piosenek Yeasayer. Dodatkowo wokal otacza echo, z którego Fleet Foxes nie rezygnują w żadnym utworze, co z kolei przywołuje Band of Horses i o tym też wszędzie możecie przeczytać. Dodać jeszcze bajkowość z debiutu Guillemots i w sumie to wszystko, co można usłyszeć na „Sun Giant”. Dokładniejsi wskazują na The Band czy Simon & Garfunkel, ale w gruncie rzeczy to nieistotne, bo Fleet Foxes to kolejny zespół, który spokojnie możemy opisać, znając tylko „nowe” zespoły.

Brakuje w tym opisie jednak czegoś, co ciężko mi zdefiniować. Nie chodzi tu o samą solidność każdego z pięciu utworów (z „Mykonos” na czele, wiadomo). Napisać wszystko wprost byłoby mi łatwo, ale opis stałby się śmieszny, bo wymaga zaprzęgnięcia w to odczuć osobistych. Więc, uwaga, będzie na sucho. W zeszłym roku słuchałem o tej porze Harmonium. Teoretycznie oba zespoły nie mają ze sobą nic wspólnego (ci drudzy to kanadyjski prog-rock z lat siedemdziesiątych), ale tak trochę naiwnie chciałbym wskazać na podobieństwa w nastroju, jaki panuje na „Si On Avait Besoin D'une Cinquième Saison” (1975) i „Sun Giant”. Sami musicie zmiarkować, o co mi chodzi i czy mam rację, bo ja nie chcę się zaplątać. Na pewno nic nie stracicie. Jest w tym graniu jakaś radość, która udziela się słuchającemu, i która potrzebna czasem nawet najbardziej niezależnemu mrukowi pogrążającemu się nocami w Merzbow. I w tym tkwi fenomen Fleet Foxes.

Póki co, ode mnie dostają mocne 6 z buziaczkiem. Mimo równości całego materiału, ciężko bez wielokrotnego przesłuchania zanucić swobodnie jakąś piosenkę, nic nie chce się mocno wgryźć. Trochę też sobie spaprali tymi nowymi utworami na myspace, bo znając je, można mieć przeczucie, że stać ich na dużo więcej.

Poczekamy, zobaczymy, odliczamy.

I jeszcze jedno - okładka!

Artur Kiela (28 maja 2008)

Oceny

Katarzyna Walas: 7/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 3 ocen: 6,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: eee
[26 sierpnia 2013]
za samo "mykonos" dałabym 10

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także