Ocena: 3

Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra & Tra-La-La Band

13 Blues For Thirteen Moons

Okładka Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra & Tra-La-La Band - 13 Blues For Thirteen Moons

[Constellation; 10 marca 2008]

To się musiało w końcu wydarzyć. A Silver Mt. Zion (pozwólcie, że będę używał skróconej nazwy) od początku swojej artystycznej działalności balansowali na krawędzi dobrego smaku i muzycznego banału, za każdym razem ryzykując swoje dobre imię. I choć nie zawsze porywali własną twórczością to z opresji wychodzili zdecydowanie zwycięsko. Do czasu. Według niektórych dramat rozegrał się na „Horses In The Sky”. Przekroczyli wszelkie granice i stali się pretensjonalni. Ale czy rzeczywiście tak się stało? Czy pogrzeb nie ogłoszono przedwcześnie?

W przypadku poprzedniej płyty zdania były i są jednak podzielone, czego przykładem może być bardzo pochlebna recenzja na łamach naszego serwisu. Rozstrzał, jeżeli chodzi o opinie, wyniknął stąd, że grupa zdecydowała się odświeżyć brzmienie, wpuścić trochę powietrza, skręcając zarazem w stronę folkowych inspiracji. Czas trwania kompozycji się nie zmienił, ale centralnym punktem stał się wokal, zresztą wątpliwej jakości. Efekt starań okazał się z goła różny od tego, co kanadyjski kolektyw zaprezentował na najlepszym w dotychczasowym dorobku „He Has Left Us Alone But Shafts Of Light Sometimes Grace The Corners Of Our Rooms”. W tym roku nie ma już chyba wątpliwości, że A Silver Mt. Zion osunęli się w przepaść. I spadli z wielkim hukiem, czego właśnie jesteśmy świadkami.

Pokrótce, „13 Blues For Thirteen Moons” to powrót do bardziej gitarowej estetyki, z zachowaniem proporcji wokalnych z „Horses In The Sky”. Niestety efekt, jak już można wyczytać z wcześniejszych akapitów, rozmija się z oczekiwaniami. Kompozycje toną w rozdmuchanych do niebotycznych rozmiarów aranżacjach, momentami wręcz zahaczając o pretensjonalne rozwiązania rodem z rocka progresywnego. Wokalizy Efrima Menucka, które na „Horses In The Sky” były jeszcze do przełknięcia i nie kłuły aż tak w uszy, tutaj są elementem, który dopełnia czary goryczy. Nie przekonują też same kompozycje, które są kanciaste i ciągną się bezcelowo w nieskończoność w bliżej nieokreślonym kierunku. Szczególnie ma to miejsce w przypadku „Black Waters Blowed/Engine Broke Blues”, które można chyba tylko nazwać totalną katastrofą. Niestety dalej jest jeszcze „BlindBlindBlind”, które w żaden sposób nie ratuje sytuacji.

Naprawdę trudno przebrnąć przez zawartość „13 Blues For Thirteen Moons” bez poczucia zażenowania i znudzenia. To, co było pozytywne w przypadku poprzednich dokonań, to przekonanie słuchacza, że A Silver Mt. Zion od początku do końca wiedzą, co i jak robią, że jest w tym wszystkim jakiś zamysł. Niestety o tegorocznym wydawnictwie kanadyjskiego kolektywu można tylko powiedzieć, że jest niemiłosiernie smętne. W tej kwestii nie mają dla nas litości i niestety nic nie zapowiada jakichś poważniejszych zmian. Obym się jednak mylił.

Piotr Wojdat (30 maja 2008)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Piotr Wojdat: 3/10
Średnia z 3 ocen: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także