Ocena: 7

Gasoline

The New Discipline

Okładka Gasoline - The New Discipline

[Homeless Records; 10 kwietnia 2008]

Dobrze pamiętam starą „Machinę” i artykuł poświęcony polskiej muzyce, którą autor przedstawiał jako wypadkową różnorakich zachodnich trendów. W latach 90. prawie wszystko działo się jeszcze z dużym, zazwyczaj kilkuletnim poślizgiem. Można zaryzykować stwierdzenie, że po prostu nie nadążaliśmy za resztą stawki. Dotyczyło to zwłaszcza rodzimej odmiany brit popu czy madchesteru, ale znów na drugim biegunie leżały wszystkie te zespoły, które inspirowały się muzyką facetów we flanelowych koszulach czy różnego rodzaju odmianami ciężkiego rocka. Takich śmiałków było od zatrzęsienia. Na szczęście nie brakowało też artystów odznaczających się większą świadomością muzyczną. Warto sobie przypomnieć, że w przypadku eksperymentalnego gitarowego grania nie było tak źle. Wystarczy wskazać duet Mapa („Fudo”) czy nagrania Ewy Braun, od minimal-noise’owego „Sea Sea”, przez koncertowe, surowe „Electromovement” aż po post rockowe „Stereo”, by zobaczyć imponującą paletę inspiracji w zderzeniu z nowatorskim zastosowaniem artystycznych pomysłów. Grupa Gasoline należy do grona zdolnych i twórczych, również grają nieszablonowo, ale prezentują jednak nieco inny sposób myślenia niż wyżej wymienieni. Najważniejsze jednak, że nie biorą się za przerabianie patentów, które do zarzygania eksploatują epigoni Mogwai czy Explosions In The Sky. „The New Discipline” to zapis penetracji bardziej ożywczych, różnorodnych i mniej skostniałych rejonów, gdzie elementy brzmienia Tortoise, The Sea And Cake czy Battles mieszają się w różnych, zazwyczaj dobrze wyważonych proporcjach.

Nie ma wątpliwości, że na płytę długogrającą kazali nam czekać i to stosunkowo długo. Muzyczne próbki zamieszczane na łamach internetowych serwisów stawiały grupę w bardzo pozytywnym świetle, dawały nadzieję i niejako umiejscowiały Gasoline gdzieś w stronę Stworów. Jak się jednak okazuje, zawartość „The New Discipline” rekompensuje oczekiwania i to ze sporą nawiązką. Dominują ciepłe, pastelowe brzmienia odnoszące się do The Sea And Cake z „The Fawn”, a więc okresu, w którym nastąpił flirt tej chicagowskiej formacji z elektroniką. Zauważalne są także nawiązania do dokonań Tortoise, aczkolwiek w przypadku „Stereochemical” są chyba nieco zbyt wyraźne, bo kompozycja zawiera niemal kalkę motywu „Ten Day Interval”. W przypadku innych utworów trudno o zarzuty, bo już pierwsze sekundy „Bat Song” wywołują u słuchacza pełne skupienie, działają jak balsam, przywodząc na myśl zwiewne „Finally We Are No One” islandzkiej grupy Mum. Całość materiału urozmaicają dodatkowo ambientowe uzupełnienia w postaci „Faces” oraz „Ankand” czy przestrzenne i bardziej hałaśliwe momenty w „Omics” oraz „The Day When Everything Started To Make Sense”.

W ostatnim czasie trudno było znaleźć bardzo dobrą pozycję mieszczącą się w ramach nurtu polskiego post rocka. Na pewno powyższe warunki spełnia „Riders On The Bikes” Band Of Endless Noise czy „Antrology” formacji Mordy. Zapewne znajdzie się także kilka innych tytułów, ale ważne, że Gasoline, choć tworzą momentami jeszcze trochę zachowawcze struktury brzmieniowe, to i tak zdecydowanie bronią się kompozycyjnie. I zasługują na to, by podciągnąć ocenę nieco wyżej, co niniejszym czynię.

Piotr Wojdat (16 kwietnia 2008)

Oceny

Mateusz Krawczyk: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Tomasz Łuczak: 7/10
Piotr Szwed: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Bartosz Iwanski: 4/10
Średnia z 9 ocen: 6,44/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także