Ocena: 6

High Places

03/07 – 09/07

Okładka High Places - 03/07 – 09/07

[eMusic.com; 2008]

Na High Places pierwszy raz natknęłam się w zeszłym roku, przy okazji premiery ich debiutanckiej EP-ki. Nie wydała mi się niczym więcej niż popłuczynami po obłąkanym folku Animal Collective i klimacie z solowego Pandy Beara. Dla odmiany z dziewczyną na wokalu. Ta wydana drogą internetową kompilacja singli i kilku wczesnych utworów nie zmieniła zbyt mocno mojej opinii. Wciąż mamy do czynienia z czymś na wskroś wtórnym, acz sympatycznym. A wiecie, co się mówi z uprzejmości o dziewczynie kumpla, która nie jest ani szczególnie atrakcyjna, ani nad wyraz zajmująca? Właśnie, że jest sympatyczna.

High Places to damsko-męski duet z Brooklynu. On, Rob Barber, to nieco zapatrzony w Ricardo Villalobosa dwudziestokilkulatek, który zapewne całe doby spędza na nowojorskim poddaszu, klecąc sto melodii dziennie na swoim ukochanym laptopie. Ona, Mary Pearson, to dziewczyna o delikatnym głosie, prawdopodobnie wrażliwa i nieco romantyczna, lecz skłonna także do szalonych przedsięwzięć. Być może lubi przesiadywać w Central Parku z jakąś pokręconą psychodelą na słuchawkach i dzierżonym w dłoniach egzemplarzem „Waldena”. Tak ich widzę. Ponoć High Places postawili sobie za cel bycie najmniej nowojorskim zespołem. Ta sztuka im nie wyszła, brzmią bowiem jak najbardziej nowojorsko. Ich muzyka funkcjonuje trochę na zasadzie cywilizacyjnego maruderstwa: z jednej strony intrygujący wielkomiejski zgiełk, z drugiej odwieczna tęsknota za dziką naturą. Ów zgiełk osadzony jest w stłumionych, rozpływających się aranżacjach, przefiltrowany przez psychotropową wrażliwość i puszczony na zwolnionych obrotach. Jak gdyby muzyka i wokal Mary wydobywały się z głębin morskich - roi się tu od „hydroskojarzeń”, bliżej nie zlokalizowanych odgłosów przelewającej się, bulgocącej, kapiącej wody. Niestety, nie są to fascynujące przygody z podwodnego życia Steve’a Zissou. Chwilami wieje nudą, choć przyznać trzeba, że jak na składankę, a nie pełnoprawny album, duetowi udaje się utrzymać klimat i tempo, wciągnąć słuchacza w te barwne, rytmiczne perkusjonalia oraz hipnotyzujące beaty. Głowy mi nie przetrzepali, ale jest całkiem w porządku.

Marta Słomka (7 marca 2008)

Oceny

Marta Słomka: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także