Ocena: 6

Drive-By Truckers

Brighter Than Creation's Dark

Okładka Drive-By Truckers - Brighter Than Creation's Dark

[New West; 22 stycznia 2008]

Żyjemy w epoce zmasowanego ataku mediów, propagandy sukcesu jednych i porażki innych. Stado dyletantów dzierżących kąśliwe klawiatury (te dawno zastąpiły pióra), Internet jak śmietnik i odbiorcy informacji, którzy nie bardzo mają ochotę (albo nie potrafią?) dokonać zgodnej ze swoimi poglądami selekcji – to nasza „popowa” codzienność. W muzyce globalizacja kultury urzeczywistnia się w modach, ich ciągłym powstawaniu i porzucaniu przez słuchaczy. Kreowanie gustu tłumu jest zjawiskiem konstytuującym wszystko co „pop”, ale nigdy wcześniej obieg informacji nie był tak sprawny – rzucone jednego dnia hasło nigdy nie miało szansy uzyskać uniwersalnego rozgłosu dnia następnego. Można trzymać się swojego gustu, można utrzymywać, że się swojego gustu trzyma, ale po prawdzie: kto z nas jest w stanie zupełnie odciąć się od trendsetterskiej nagonki? Należy raczej zadać sobie pytanie, czy zjawisko, które często bardziej niż dyskurs krytyczny przypomina indoktrynację gustu, jest pozytywne czy negatywne.

Problem Drive-By Truckers, southern-rockowej formacji z niezalowymi inklinacjami urasta do rangi symbolu (choć sam w sobie ma, powiedzmy, marginalne znaczenie). Właściwym wstępem do tej recenzji jest mój felieton „Gwóźdź do futerału”, więc do niego odsyłam po ewentualne sprostowanie. Tutaj postaram się rozliczyć z tematem, który wcześniej podjąłem.

Z jednej strony, „Brighter Than Creation’s Dark” to pozycja na co najmniej „dobry +”. W innych czasach, dwa, trzy lata temu, miałaby szansę powalczyć o wysokie miejsce w rankingu rocznym. Jej stonowane partie są satysfakcjonujące, ale to pod hard-rockowym pazurem kryją się przebłyski nie tyle abstrakcyjnego „geniuszu”, co ogromnego doświadczenia. Zresztą, właśnie ów pierwiastek hard-rockowy – w dobie żadnej popularności gatunku – podany w formie, jakiej nie powstydziłby się trzydziestoletni Neil Young, zdaje się wyciągać album z odmętów oczywistości. Krytyka oparta na twierdzeniu o wtórności alt-country (dzisiaj) traci rację bytu, jeśli w połowie płyty, zupełnie z zaskoczenia, nosa wychyla rasowy rocker, rewelacyjny, zadziorny – ot, choćby taki „The Man I Shot”. Podobnych, świetnych momentów jest tu zresztą więcej i głównie one nie pozwalają na trywializowanie problemu. Bo jakkolwiek kompozycyjna maszyna działa bez zarzutów, to jej silnik zbudowano ze starych części, pewnie nawet importowanych. Ten hard-rock to urocze oko puszczone do słuchacza, ale próżno szukać w nim jakiejś treści nowej, wartości dodanej. Nie raziłoby mnie to wcale trzy lata temu. Przysłowiowe trzy lata to czas, jaki dzieli nas od wierzchołka alt-countrowego boomu – obecnie w trzy lata powstają i rozwiązują się zespoły, całe gatunki odchodzą w zapomnienie, ale niewiele z nich trafia do kanonu. Skoro zatem jesteśmy na etapie, w którym kończy się i nowy folk, i gitarowa rewolucja, a ich klasyczność ma dopiero zostać zweryfikowana, jaki jest sens grzęźnięcia w dogorywającej stylistyce? Pytanie powtarza się na całej długości płyty, więc nie dziwcie się, że i ja zadaję je z uporem maniaka. Ale to także pytanie otwarte, bardziej retoryczne niż wartościowe. Jasne – nie ma na nie żadnej rozsądnej odpowiedzi. Ci, którzy gonią modę zignorują „tylko” dobre piosenki Drive-By Truckers; ci, którzy stanowią grupę oddanych fanów stylistyki, bez względu na media sięgną po płytę. A nasza rola? My możemy jedno lub drugie zjawisko upowszechnić.

Ale jest w tym, co robię przewrotna nie-logika. Rozkładając ręce nad problem opiniotwórczych mediów (zwłaszcza tych internetowych), biorąc za przykład „Brighter Than Creation’s Dark”, przyłączam się (chcąc nie chcąc) do jednej lub drugiej grupy krytyków. Staję albo po stronie zanegowania wartości płyty ze względu na jej stylistyczne zapóźnienie, albo po stronie przeciwnej i kontestuje tych, którzy kontestują. Stąd symboliczność problemu Drive-By Truckers. Nie zamierzam mówić w imieniu reszty redaktorów, nie wiem nawet, czy oni podzielają mój melodramatyczny ton – ale dla mnie ta recenzja, ten stan między obumierającą a rodzącą się modą, w który trafia „Brighter…”, to stan wyboru między „złym” i „niedobrym”. Są setki argumentów, które dostrzegam, i które świadczą na korzyść medialnego bombardowania poglądami i opiniami. Ale jest też niewyraźna granica między tym, co opiniotwórcze a tym, co nachalnie propagandowe. Nie chcę wpisać się w ton propagandy i krzyczeć, że AD 2008 liczy się jedynie synth-pop, pop a`la 80s czy pop kombinowany. Nie chcę też pisać wbrew sobie i promować płyty, która faktycznie w zestawieniu z chwalonym na łamach Screenagers The Hood Internet wydała mi się cokolwiek archaiczna. Być może najlepszym rozwiązaniem byłoby nie napisać ani słowa. Ale skoro już napisałem kilka akapitów, niech ta „6-tka” będzie wyrazem bardziej mojej bezradności, niż słabych piosenek Drive-By Truckers. Jedną z nich ustawiłem nawet jako dzwonek w komórce.

Paweł Sajewicz (14 lutego 2008)

Oceny

Paweł Sajewicz: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 5 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także