Ocena: 4

Babyshambles

Shotter’s Nation

Okładka Babyshambles - Shotter’s Nation

[Parlophone; 1 października 2007]

Można by zacząć w stylu Cliffa Jonesa, biografa Sly’a Stone’a: Pete Doherty był głównym architektem new rock revolution. Utalentowanym rozniecaczem stylowej ulicznej poezji. Nawet drugim Joe Strummerem. Jednak gdzieś po drodze stracił to wszystko. Można by zacząć inaczej, w telegraficznym skrócie popkulturowych czasopism: Pete Doherty. Poeta straceniec. Romantyczny bohater. Dwa single dekady. Okładki w „Mojo”. Narkotyki, upadek. Okładki w „The Sun”. Kate Moss. Sid i jego Nancy. Pretensjonalne? Jasne, jak cały Pete Doherty. Ostatecznie jednak można by ten wstęp po prostu wyciąć w stylu Dubravki Ugrešić, na wzór jej ponowoczesnego kolażu „Stefcia Ćwiek w szponach życia”. No to tniemy.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

O „Shotter’s Nation” krążą opinie, że jest to płyta najzwyczajniej w świecie przeciętna. Ponoć nie ma nic gorszego od przeciętności. Otóż jest - „Down In Albion”. Z całym szacunkiem dla Micka Jonesa, ale gdy ma się do czynienia z człowiekiem ledwo stojącym na nogach, nie produkuje się mu płyty stylizowanej na obskurne demo obskurnego garażowego zespołu z bliżej niezidentyfikowanej części Wielkiej Brytanii. Nie wiem, jak wielkie trzeba mieć w sobie pokłady cierpliwości, aby przebrnąć przez trwający godzinę bełkotliwy potok quasi-słów wyrzucany przez dworcowego żula. Mnie zabrakło wyrozumiałości. I przykro mi trochę z tego powodu, bo też lubiłam „Up The Bracket”.

Od dna można się tylko odbić. Można to zrobić w sposób spektakularny, można też metodą małych kroków. Babyshambles wybrali tę drugą strategię. Niby jest lepiej, niby mamy kilka sprawnych numerów, wokal jest zrozumiały, instrumenty brzmią dość selektywnie, dlaczego więc czuję się, jakbym kupiła tę płytę na przecenie w Tesco? „Shotter’s Nation” to produkt peteropodobny. Wśród plejady albumowych gości (Ian Brown, Bert Jansch, Kate Moss, Albert Hammond Jr.) zabrakło miejsca dla bohatera tej opowieści. Jedyne fragmenty, w których można odnaleźć Doherty’ego, to gitarowo-słowny cytat z „Fuck Forever” w „Unstookie Titled” i akcenty z wczesnych The Libertines czy to w openerze, czy w bluesująco-punkującym „Side Of The Road”. Trochę to ironiczne. Resztę albumu stanowi festiwal zapożyczeń. „Delivery” jakoś płynie, bo w końcu utwór z riffem „All Day And All Of The Night” nie może być drastycznie zły. Całkiem zabawnie wypada „You Talk” oparty na zmodyfikowanej gitarowej frazie z „One Way Or Another” Blondie. Podoba mi się linia basu w „French Dog Blues” stylizowana na brzmienie żeńskich grup z lat sześćdziesiątych, lądująca gdzieś pomiędzy The Supremes a The Ronettes. Natomiast „Baddie’s Boogie” metodą kopiuj-wklej wygrywa plebiscyt na najmniej twórcze podejście do tematu Maximo Park i „Postcard Of A Painting”. Chwilę później pojawiają się echa specialsowo-dandywarholsowego „Little Bitch”/„Bohemian Like You” w „Deft Left Hand”. I tak do końca. Kto wymieni najwięcej zespołów, które słychać na tym albumie? Wszystko to byłoby do przełknięcia, gdyby nie koszmarne „There She Goes”. Drew McConnell szumnie zapowiadał: mamy swoje „Walk On The Wild Side”. Halo, gdzie? To brzmi jak jakaś okrutna parodia „Lovecats” The Cure. Panowie, takich rzeczy się nie robi.

To nie jest zła płyta. Na pewno lepsza od debiutu. Mnie to jednak po prostu nie wystarcza. Chciałabym usłyszeć w końcu kompozycje autorstwa Doherty’ego, a nie Raya Daviesa czy Pete’a Townshenda. Ktoś powie „a teksty?”. Niezłe, ale, sorry, wolę Lou Reeda.

Marta Słomka (30 listopada 2007)

Oceny

Marta Słomka: 4/10
Przemysław Nowak: 4/10
Jakub Radkowski: 3/10
Kuba Ambrożewski: 3/10
Średnia z 10 ocen: 4,3/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: więzień internetów
[24 listopada 2011]
" troche obiektywizmu", "jedna z nielicznych płyt" "ma swój specyficzny klimat"
http://www.terazrock.pl - polecam
Gość: Diff
[23 listopada 2011]
Kobieto, troche obiektywizmu, nie musisz każdej recenzji podciągać pod swój marny gust muzyczny.
Co do Down In Albion, to jest to jedna z nielicznych płyt, która ma swój specyficzny klimat, o co cieżko w dzisiejszych czasach.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także