Shofar
Shofar
[Kilogram Records; 26 września 2007]
Szofar - liturgiczny instrument dęty (rodzaj rogu), wykonanego z rogu, najczęściej baraniego, używany przez żydów w czasie niektórych świąt (m.in. Rosz ha-Szana), umieszczany w synagogach. (za Wikipedią)
Pan wezwał Raphaela i wręczył mu róg i polecił zebrać pieśni, które w dawnych czasach śpiewano na chwałę Pana na wschód od El-Khar-Hof (staroaramejski: Kraków – dop. red.). I uczynił Raphael co mu przykazano. Rzekł mu tedy Pan: idź i głoś coś zebrał, a pomocników dobierz według swego uznania. Ten poszedł i wyjawił co usłyszał Mikołajowi z Gdańska , członkowi Improwizatorów (w epoce proroków tak nazywano grających free-jazz z elementami rocka, twórców kultu zwanego Yassem – dop. red.). I rzekł mu Mikołaj: błogosławiony, któryś uczynił to przed Zornem (prorok Pana z Nowego Świata – dop. red.) I poszedł z nim. I wyjawili tajemnicę Maciejowi, Eksperymentatorowi (liczni błąkający się po kraju twórcy, przekładający swoje objawienia na muzykę, której wcześniej nie grano – dop. red.) I ten poszedł z nimi.
Poczęli grać jak im przykazano. Pierwszy trzymał w ręku lirę długą (pierwowzór gitary – dop. red.), dźwiękiem żadnej innej nie przypominającą. Drugi miał trąbę złotą (prawdopodobnie chodzi o saksofon – dop. red.), dającą dźwięki wijące się niczym żmije o zmierzchu. Trzeci bębnami torował drogę słowom, które z rogu płynęły. Ci trzej byli rogiem w rękach Pana, a brzmienie jego rozległo się nad krajem. I niósł się głos rogu, a proroków widziano w całym kraju, gdy głosili słowo dane od Pana.
***
Shofar w trójcy jedyny, czyli Rafał Rogiński – spiritus movens przedsięwzięcia, Mikołaj Trzaska oraz Macio Moretti wziął na warsztat kaznodziejskie klimaty wschodnioeuropejskiego judaizmu, przekładając okryte grubą warstwą kurzu utwory na kameralny free-etno-jazz. Tego typu nawiązania do mistycyzmu żydowskiej muzyki nie są żadną nowością nawet między Odrą a Bugiem, a tym bardziej na przykład na płytach z logiem Tzadika, stąd nie należy oczekiwać po tym wydawnictwie szokujących odkryć i eksploracji dziewiczych rejonów dźwiękowego eklektyzmu. Nie pojawia się też nic w warstwie improwizacji, czego w twórczości Mikołaja z Gdańska lub Macieja z Eksperymentatorów nie można było usłyszeć wcześniej. Niemniej jednak mistyczna aura, jaką roztaczają muzycy, pochłania bez reszty, a w tych bardziej energicznych, a zarazem silnie melodycznych, momentach nogi same rwą się do pląsów. Dodatkowo - dobre, bo polskie.
***
To są słowa, które dał Pan – kto je zachowuje, podczas płyt kupowania zagubion nie będzie.