Therapy?
Shameless
[Ark 21; 18 września 2001]
Zanim przejdę do zawartości muzycznej albumu, chciałbym przez chwilę skupić na ciekawostkach natury technicznej. Okazuje się, że panom z grupy Therapy? wpadł do głowy pomysł nagrania płyty w Seattle. Czy należy się temu dziwić? Raczej nie. Kto poznał choć trochę biografię i twórczość zespołu, ten wie, że do grunge'u nigdy im specjalnie nie było daleko. Złośliwi twierdzą wręcz, że zespół wypłynął tylko dzięki popularności tego nurtu. Niestety trudno się z nimi nie zgodzić, choć moim zdaniem muzyka obroniłaby się sama. Jest to jednak temat na dłuższy artykuł, więc nie będę się zbytnio zagłębiał w genezę popularności grupy. Faktem jest, że Therapy? trafiło wreszcie do miasta grunge'u, gdzie do współpracy udało się im namówić cały sztab specjalistów, z Jackiem Endino na czele. Nie znacie? To poszukajcie. Powiem tylko, że jest on uznawany za ojca chrzestnego grunge'u, wyprodukował pierwszą EPkę dla Sub Pop'u (Soundgarden - "Screaming Life") oraz kultowy już album Nirvany - "Bleach", a poza tym współpracował z takimi zespołami jak: Pearl Jam, Mudhoney, Screaming Trees czy The Afghan Whigs.
Zespół Therapy? istnieje już przeszło 12 lat i w tym czasie udało mu się wypracować własny styl i zdobyć grono zagorzałych fanów. Po płycie "Shameless" nie należy się więc spodziewać specjalnej rewolucji (czy zresztą byłaby potrzebna?). Można natomiast oczekiwać czegoś nowego - do tego akurat grupa zdążyła już przyzwyczaić. Rzeczywiście klimat Seattle i (albo przede wszystkim) współpraca z Jackiem Endino odbiła się sporym echem na materiale zawartym na płycie. Jest ona z pewnością bardziej melodyjna niż poprzednie dzieło wyspiarzy - "Suicide Pact - You First". Słucha się jej przyjemnie, choć z czasem można dojść do wniosku, że czegoś tu brakuje. Może jakiegoś hitu, lub nastrojowej ballady. Ciężko powiedzieć. Na pewno na płycie sporo się dzieje i doszukać się można wielu inspiracji.
Zaczyna się, jak przystało na Therapy?, mocnym akcentem. "Gimme Back My Brain" to ostry, punkowy kawałek - szybkie tempo, surowe gitary i agresywny śpiew. Już na początku daje się jednak wyczuć pewną zmianę w stylu zespołu, choć jeszcze ciężko powiedzieć co na nią wpływa. Zespół szybko rozwiewa wszelkie wątpliwości i w utworze "This One's For You" okazuje się co nowego proponują panowie z Therapy?. Pojawia się tu bowiem charakterystyczny dla stylu Seattle połamany rytm, przypominający trochę Soundgarden. Wcześniej jest jeszcze "Dance" przywołujący na myśl wcześniejszą płytę tego zespołu "Semi-Detached".
Dalej robi się coraz ciekawiej. "I Am The Money" to kolejne eksperymenty z rytmem i znów fragmenty kojarzą się z Soundgarden - tym razem wychwycić można podobieństwo do piosenki "Spoonman". W "Wicked Man" dochodzi zmiana tempa utworu. Pojawiają się lekko jazz'owe klimaty, a całość brzmi prawie jak nowa wersja "Hello, I Love You" z repertuaru The Doors. Dalej dwa fajne utworki: "Theme From Dolorean" i "Joey". Ten pierwszy przypomina brzmieniem "Epilepsy" z wcześniejszego albumu "Infernal Love". Kolejny utwór "Endless Psychology" podchodzi pod popularny ostatnio nurt post-stonerowy i przywodzi na myśl Queens Of The Stone Age. "Alrite" to już nawiązania wręcz do Mudhoney! Bardzo pokręcony kawałek. Słuchając "Body Bag Girl" ciężko pozbyć się wrażenia że to cover któregoś z utworów The Clash. Jednym z najciekawszych kawałków na płycie jest "Tango Romeo". Jest tu tyle nawiązań do twórczości innych zespołów, że trudno znaleźć jeden dominujący, a wręcz ma się wrażenie, że z tej mieszanki powstaje coś zupełnie nowego. Na koniec znowu Therapy? jakie znamy - zamykający płytę utwór "Stalk & Slash" spokojnie mógłby znaleźć się na "Suicide Pact - You First". Mocny, nerwowy riff i hałaśliwe brzmienie!
I to już koniec. Nie można pozbyć się wrażenia, że coś tu jeszcze powinno być. Ale o tym, że moim zdaniem czegoś tej płycie brakuje już wspomniałem. Może taki już jej urok. Z pewnością jest to album dużo lepszy i ciekawszy od więszości wydawanego w dzisiejszych czasach materiału. Jest jednak na tyle mało komercyjny, że raczej nie zdobędzie popularności na MTV. Może to i lepiej...
Reasumując - "Shameless" to dawka porządnej, dobrze zrobionej muzyki. Produkcji i aranżacji nie można nic zarzucić. Zespołowi z wiekiem wcale nie odechciewa się grać energicznego, hałaśliwego, szybkiego rock and rolla. Płyta jest bardzo równa, i choć nie powala na kolana, z przyjemnością można jej posłuchać. To kolejny dobry album w dorobku grupy Therapy?. Grupy, która nie podąża za chwilową modą i nie pcha się na siłę do szuflady z etykietą "nu metal". Grupy, która konsekwentnie trzyma się wyznaczonej przez siebie trasy, dając nadzieję, że rock osadzony na twardym, punkowym i metalowym gruncie jeszcze nie umarł. I nie są to tylko podrygi konającej ostrygi, lecz solidny, mocny materiał.