Mika
Life In A Cartoon Motion
[Universal; 13 lutego 2007]
Wiadomo było, że po gigantycznym sukcesie Scissor Sisters rozkręci się moda na muzyczną zabawę kiczem. Pozostawała jednak nadzieja, że potencjalni naśladowcy nowojorczyków nie pójdą najprostszą z możliwych ścieżek, że rozwiną to, co w ich twórczości stanowiło pierwiastek glamowy czy też kabaretowy. Niestety w przypadku Miki – urodzonego w Libanie singer-songwritera, którego płyta w tym roku robi na wyspach furorę, można mówić jedynie o wyciągnięciu ze śmietnika historii worka z banalnymi disco wokalami, sentymentalnymi, soft-rockowymi, stadionowymi hymnami (do wyklaskania na raz) oraz nieznośną, popową pstrokacizną. Bezwstydne baraszkowanie wśród tego muzycznego figloraju, jakie ma miejsce na „Life In A Cartoon Motion” nie jest ani ciekawe, ani efektowne, ani śmieszne. Mika, któremu nie można odmówić ponadprzeciętnych wokalnych umiejętności, wywołuje najczęściej uczucie zawstydzenia śpiewając niby to dziecinnym głosikiem czy też podrabiając Freddiego Mercury'ego, co robi z dużo mniejszym wdziękiem (a właściwie bez wdzięku) niż Justin Hawkins, o Jasonie Sellardsie nie wspominając. Najgorzej wypadają tu planowo „najweselsze” numery - „Grace Kelly” i „Love Today” jeszcze jakoś z trudem się bronią (oczywiście jako tło do zakupów z supermarkecie, gdzie pasują bardziej niż np. pojękiwania Gosi Andrzejewicz), natomiast piosenki takie jak „Relax, Take It Easy” czy „Lollipop” mogłby służyć Wojciechowi Wierzejskiemu za dowód w sprawie powiązań środowisk gejowskiego i pedofilskiego. A mówiąc całkowicie poważnie: fatalne wrażenie robi w nich niesłuchanie infantylny, pozbawiony jakiegokolwiek polotu sposób śpiewania, coś co wypadałoby nazwać bezbarwnym muzycznym „pieszczeniem się”.
Oczywiście, można tłumaczyć te kawałki, mówiąc, że przecież to zabawa, puszczenie oka itd. Trzeba jednak uważać na ironię - jest ona bowiem doskonałym usprawiedliwieniem. Przyznając się do jej stosowania, zawsze, gdy się coś schrzani, można rzucić; „wiesz, to przecież było specjalnie, przecież tu chodzi o coś więcej...” Myślę, że pewnie prawie każdy zetknął się kiedyś z człowiekiem, który nie mając nic ciekawego do powiedzenia, udaje, że tylko udaje głupka, by nie wyszła na jaw autentyczna głupota. Z Miką i jego ironią jest chyba podobnie. Pod tymi falsecikami, kiczowatymi aranżami nie kryje się dosłownie nic - lukrowana konstrukcja pozbawiona jest drugiego dna, mimo to autor uporczywie mruga do nas okiem. „Life In A Cartoon Motion” wypełnia tandetna, pusta muzyka, która udaje, że tylko udaje tandetną, pustą muzykę.
Komentarze
[5 listopada 2022]
[13 marca 2022]
[26 lutego 2022]