sx screenagers.pl - recenzja: Sparklehorse - Dreamt For Light Years In The Belly Of A Mountain
Ocena: 6

Sparklehorse

Dreamt For Light Years In The Belly Of A Mountain

Okładka Sparklehorse - Dreamt For Light Years In The Belly Of A Mountain

[Capitol; 25 września 2006]

Z "Dreamt For Light Years In The Belly Of A Mountain” problem pojawia się już na starcie: każdy, kto troszeczkę częściej niż dwa razy sięgał po wcześniejsze płyty Sparklehorse w przeszłości, w tym szczególnie po “It’s A Wonderful Life”, powinien doznać nieodpartego uczucia déjà vu. Wszystko, co zaproponował nam Mark Linkous na najnowszym krążku swojej grupy już znamy – rozmarzony klimat, melancholijne melodie, współpraca z Tomem Waitsem itd. Choć prawdą jest, że w swojej kategorii ciężko znaleźć dla Sparklehorse poważną, ciekawą konkurencję, która nie byłaby tymczasowym, oryginalnym wynalazkiem, nie usprawiedliwia to powtarzania zgranych patentów.

Od pierwszego na płycie singlowego „Don’t Take My Sunshine Away” do ostatniego, rozbudowanego i monumentalnego utworu tytułowego słychać niemalże doskonałą produkcję i pieczołowitą aranżację piosenek, za którą częściowo odpowiada Danger Mouse. Współpraca z popularnym producentem to jeden z tych aspektów, który trzeba dopisać Linkousowi po stronie zysków. Kolaboracje z m.in. liderem The Flaming Lips, Joan Wasser (Joan As Policewoman) czy Fenneszem nie brzmią, co prawda, tak intrygująco jak te z wokalistką The Cardigans czy Polly Jean Harvey, ale są generalnie w porządku. Z drugiej strony już nie do końca fajne jest odgrzewanie nagrań z czasów sesji do „It’s A Wonderful Life” i innych znanych dość dobrze już kawałków, nawet jeśli mówimy chociażby o fragmentach z udziałem Waitsa (na marginesie: Sparklehorse nawet zapisało niewielki, gościnny wkład na ostatnim jego wydawnictwie). Wiadomo, że Linkous potrafi tworzyć urocze, melodyjne kompozycje – „Dreamt For Light Years...” premierę miało pod koniec września, zatem idealnie swoim klimatem wpisywało się w atmosferę wczesnej jesieni. Przy ciepłym „Don't Take My Sunshine Away”, chwytliwym (i jak zaśpiewanym!) “Shade And Honey” czy rozleniwionym “Knives Of Summertime” naprawdę można się rozpłynąć. Nie zmienia to jednak faktu, że większość nowych piosenek Sparklehorse po dłuższej chwili zastanowienia zaczyna niebezpiecznie przypominać brzmienie utworów z czasów „It’s A Wonderful Life” (albo częściowo po prostu nimi jest). Przez blisko pięć lat czekania naprawdę zdążyliśmy niemal na pamięć nauczyć się każdego dźwięku z płyt poprzednich, bardzo dobrze zaznajomić się z losami lidera Sparklehorse, zatęsknić za czymś premierowym, a tu w dużej mierze przeżywamy pod tym względem rozczarowanie. Ja mam jednak na to swoją teorię: „Dreamt For Light Years...” to taki prezent dla zniecierpliwionych sympatyków grupy, zestawienie solidnych kompozycji z przeszłości, które mają stanowić przedsmak dla naprawdę świeżych piosenek Sparklehorse, które wydane zostaną np. za kilka miesięcy i dopiero wówczas wszyscy znowu się Linkousem zachwycimy. Prawda, że chcielibyśmy, żeby tak było?

Kasia Wolanin (30 listopada 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Marceli Frączek: 5/10
Średnia z 7 ocen: 5,71/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: fuks
[8 marca 2010]
R.I.P Mark

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także