sx screenagers.pl - recenzja: Jarvis - Jarvis
Ocena: 6

Jarvis

Jarvis

Okładka Jarvis - Jarvis

[Rough Trade; 13 listopada 2006]

Jarvis Cocker jako bodaj pierwszy (no, może drugi) z absolutnej britpopowej ekstraklasy debiutuje w roli solowego wokalisty. Skądinąd przyzwoite „We Love Life” pokazało, że formuła Pulp w pewien sposób się wyczerpała i chyba właśnie dlatego Anglik musiał rozglądać się za innym zajęciem niż liderowanie swojej macierzystej formacji. Po analizie działalności Cockera w ciągu ostatnich kilku lat gołym okiem widać, że koleś nie mógł „w spokoju usiedzieć w jednym miejscu” – reżyserował teledyski, produkował i pisał piosenki dla innych wykonawców, jego nazwisko widniało przy liście utworów na ścieżkach filmowych, pojawiał się jako gość na wielu koncertach, zabierał się za parę muzycznych projektów, a z dziwacznym, wręcz schizowym Relaxed Muscle w 2003 roku pod pseudonimem Darren Spooner nagrał nawet płytę. Fascynujące jest to, że na przestrzeni tych wszystkich lat (przynajmniej wizualnie i wokalnie) Jarvis Cocker w sumie niewiele się zmienił: ciągle patrzymy na wysokiego chudzielca z charakterystycznym, niebanalnym głosem i choć nie imponuje możliwościami songwritera na miarę tych z lat 90., tworzy naprawdę niezłe rzeczy, co słychać na jego debiutanckim krążku (heh, jak dziwnie brzmi takie stwierdzenie w odniesieniu do człowieka, który płyty nagrywa od ponad 20 lat).

Jeśli mieliście kiedyś do czynienia z solowymi wydawnictwami Richarda Hawleya, dobrego znajomego ex-wokalisty Pulp, na pewno zauważyliście, iż brzmieniowo nawiązują one przede wszystkim do ballad powstających gdzieś w latach 60. Spora część „Jarvisa” też jest ukłonem w stronę tamtych czasów. Anglik mocno wsłuchał się w produkcje Phila Spectora, piosenki Lee Hazlewooda i różne hity z ówczesnych list przebojów. Kapitalne „Black Magic” i spokojniejsze „Baby's Coming Back To Me” to nie tak dalekie echa uroczego utworu „Crimson And Clover” z repertuaru Tommy’ego Jamesa & The Shondells. W balladzie „Tonite” słychać wyraźne inspiracje wspomnianym już Hazlewoodem. Cocker nie ucieka również od spuścizny Pulp, będąc jednak już mniej charyzmatycznym rzecznikiem klasy pracującej (jeśli jeszcze w ogóle), czego zwiastunem był singiel „Running The World”, na płycie zamieszczony na jej samiutkim końcu w formie ukrytego tracka. Takie „Heavy Weather” ze swoimi zmiksowanymi odgłosami pogodowymi z gitarami elektryczną i akustyczną czy „Don’t Let Him Waste Your Time” z melodią lekko skręcającą w stronę glam rocka śmiało mogłyby powstać podczas jakiejś sesji nagraniowej do „His 'n' Hers” (i odnaleźć się po latach).

Solowa płyta Cockera, mimo że jakoś momentami pozbawiona polotu i wartkiej akcji, pokazuje jak wokalista niemalże w idealny sposób umiał sprostać oczekiwaniom z jednej strony zakochanych w nim fanów Pulp, z drugiej – tym, którzy oczekiwali po nim odrobiny czegoś nowego. Żadna z grup jednak nie doczekała się rewolucji, opadającej do poziomu podłogi szczęki czy innych chwil ekstatycznych uniesień. Kilka przyjemnych i dobrych piosenek, parę kawałków z oceną dostateczną, efektowna produkcja oraz jak zawsze wzorowa prezencja – taką cenzurkę wystawić należy Jarvisowi Cockerowi w 2006 roku.

Kasia Wolanin (21 listopada 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Średnia z 7 ocen: 5,85/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także