Ocena: 7

Oneida

Happy New Year

Okładka Oneida - Happy New Year

[Jagjaguwar; 11 lipca 2006]

Eksperymentowanie z nowymi brzmieniami w muzyce popularnej stało się ostatnio czymś w rodzaju rosyjskiej ruletki. Jeśli ci się uda, jeśli stężenie awangardy będzie strawne dla przeciętnego ucha a przy okazji materiał będzie intrygujący, to masz szczęście i trafiłeś pustą komorę w bębenku. Zdobędziesz poklask wśród recenzentów i specyficznej grupy odbiorców, podczas gdy masowy słuchacz pewnikiem cię oleje. Jeśli natomiast przeciągniesz strunę, zaaplikujesz za dużo efektów specjalnych i przesłonisz nimi istotę muzyki rozrywkowej, to prawdopodobnie sam sobie zadajesz śmierć artystyczną. Krytyk cię obsmaruje, fan awangardy wyśmieje, a masowy słuchacz i tak oleje. Granica oddzielająca oba warianty jest bardzo cieniutka, ale nawet pozostanie po tej właściwej stronie nie gwarantuje chwały ani splendoru. Tym bardziej więc zastanawiający jest fakt, że nadal wielu artystów z konsekwencją zasiada do stołu, na którym leży nabity rewolwer.

Jaki więc mają interes w uprawianiu muzyki z pogranicza popu i awangardy takie zespoły jak Oneida? Ja nie wiem. Ale faktem jest, że nowojorska grupa z powodzeniem robi to już prawie dziesięć lat. Raz wychodzi im to lepiej, raz gorzej, a wykres jakości kolejnych płyt kreśli mniej więcej sinusoidę. Zgodnie z ogólną tendencją, „Happy New Year” musiało zatem rozpocząć trend wznoszący i tak też się stało. Problem w tym, że w parze z jakością poszła tym razem większa przyswajalność materiału i może się to okazać w dłuższej perspektywie niebezpieczne dla zespołu, który przecież właśnie na pewnych antykomercyjnych koncepcjach zbudował swoją renomę. „Distress”, gdyby nie industrialne brzmienie, mogłoby uchodzić za utwór duetu Simon & Garfunkel. „Reckoning” wyłamuje się zupełnie ze stylistyki Oneidy i pasuje bardziej do alternatywnej sceny kanadyjskiej niż nowojorskiej bohemy. „Busy Little Bee” jest w gruncie rzeczy prostą, liryczną balladą zagraną na banjo a znakomity „The Misfit” dzięki wprowadzonemu w drugiej części nachalnemu motywowi elektronicznemu zyskuje dodatkowy klimat. Nawet typowe dla grupy, długaśne „Up With People” i „Thank Your Parents” ujawinają ciekawe koncepcje i nie są męczące.

Na płycie nie brakuje oczywiście pokręconych pomysłów, ale są one sprytnie neutralizowane przez interesujące melodie. Przykładowo utwór tytułowy „Happy New Year” jest jak układ barw na palecie malarza – z pozoru wygląda zupełnie chaotycznie, ale bliższe spojrzenie ujawnia, że jest to efekt uboczny powstały podczas pracy nad jakimś przemyślanym dziełem. I wtedy okazuje się, że kompozycja przenikających się i mieszających kolorów nie jest przypadkowa. Podobnie jest w przypadku „History’s Great Navigators” i „The Adversery” – tutaj nieszablonowe zabiegi artystyczne są tylko środkiem prowadzącym do zbudowania melodyjnych utworów z prawdziwego zdarzenia. I w tym należy doszukać się pewnej zmiany w podejściu Nowojorczyków do muzyki. Do tej pory bowiem często można było odnieść wrażenie, że elementy awangardowe są dla nich celem samym w sobie a rozwleczone dźwiękowe pejzaże mają za zadanie jedynie te elementy wyeksponować.

Oneida ma w tej chwili taką pozycję na amerykańskiej scenie alternatywnej, że nie wolno jej dłużej ignorować. Każdy, kto interesuje się muzyką niezależną a nie zna jeszcze twórczości tego zespołu, powinien czym prędzej nadrobić zaległości, na przykład sięgając po tegoroczny album. Choćby po to, aby przekonać się, czy cały ten szum wokół nurtu weird-america jest faktycznie uzasadniony.

Przemysław Nowak (1 października 2006)

Oceny

Przemysław Nowak: 7/10
Marceli Frączek: 6/10
Średnia z 5 ocen: 5,8/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także