Sunset Rubdown
Shut Up I Am Dreaming
[Absolutely Kosher; 2 maja 2006]
Postawmy sprawę jasno: Sunset Rubdown to nic innego jak przemyślany produkt marketingowy, który łączy w sobie sympatię potencjalnych słuchaczy dla ostatnio modnych i popularnych wykonawców kanadyjskich i tęsknotę za tradycyjnym indie graniem z ładnymi melodiami. Ktoś zwietrzył koniunkturę i postanowił wykorzystać zeszłoroczny sukces Wolf Parade, do którego zupełnie przypadkowo odnoszą się dwa wymienione wyżej czynniki. Faktem jest również, iż na następcę „Apologies To The Queen Mary” było najzwyczajniej w świecie za wcześnie. Zaproponowano nam więc sequel o zmienionym tytule i roszadach w aktorskim teamie; lider Wolf Parade Spencer Krug pozostał bohaterem pierwszoplanowym, a towarzyszą mu inni, mniej znani koledzy i koleżanka. Identyczna operacja udała się bez większych komplikacji w przypadku Islands – projektu części muzyków przeciętnej formacji nurtu lo-fi The Unicorns, ba, przysporzyła im chyba nawet większej popularności niż krążek „Who Will Cut Out Hair When We’re Gone?”. Mimo że niektórzy dali się nabrać, „Shut Up I’m Dreaming” nie prezentuje się tak ciekawie jak „Return To The Sea”.
Podstawowym błędem Sunset Rubdown jest melodramatyczna konwencja całej płyty, momentami niebezpiecznie zbliżająca się w rejony „Love Story” czy też innych harlequinów. Zgoda, na początku też urzekła mnie ich historia. „Us Ones In Between” i „I'm Sorry I Sang On Your Hands That Have Been In The Grave” (może jeszcze „The Empty Threats Of Little Lord”) być może stanowiłyby o większej sile rażenia jakieś kolejnej płyty Wolf Parade, gdyby jeszcze otaczały je piosenki podobne do „Dear Sons And Daughters Of Hungry Ghosts” czy „Modern World” (czy tylko mi się zdaje, że „They Took A Vote And Said No” to nieudolna próba wskrzeszenia klimatu tamtego utworu?). Mamy za to nadmiar dramatyzmu, momentami nieznośnie patetyczny wręcz wokal, lichą melodyjność ukrytą za dźwiękami lo-fi i nieciekawe powtarzanie schematów z debiutanckiego krążka Wolf Parade. Nie dajmy się nabrać, Sunset Rubdown nie są żadną nową jakością.
Choć Spencer Krug to przyzwoity, solidny songwriter i charakterystyczny wokalista, nadmierna eksploatacja jego osoby wcale mu nie pomaga (co za dużo to niezdrowo, wiadomo). Kanadyjczyk pokazał, że nieco zabrakło mu pomysłu na interesujący scenariusz dla Sunset Rubdown, jednakże „Shut Up I’m Dreaming” wszystkie braki nadrabia promocją, nieadekwatnym do zawartości płyty ‘wielkim halo’ wokół niej, niezrozumiałymi zachwytami itd. Zaproponować coś lepszego? Proszę bardzo.
Komentarze
[6 kwietnia 2009]