Ocena: 8

Cursive

Happy Hollow

Okładka Cursive - Happy Hollow

[Saddle Creek; 22 sierpnia 2006]

Czy idea concept albumów straciła w dzisiejszych czasach rację bytu? Niekoniecznie. Po raz drugi udowadnia to zespół Cursive, który po znakomicie przyjętej płycie „The Ugly Organ” powraca z kolejną garścią opowieści powiązanych w historię mieszkańców pewnej amerykańskiej prowincjonalnej mieściny. Po raz kolejny udowadnia, że potrafi to robić jak żaden inny z młodych zespołów.

To, czego Cursive dokonał na „The Ugly Organ”, można śmiało określić rewolucją w dziedzinie dość hermetycznej odmiany ostrego rocka, jakim jest emo. Wykorzystując charakterystyczne dla tej muzyki patenty, jak chóralne, krzykliwe wokalizy czy agresywne uderzenia gitar, poprzez wprowadzenie urozmaiconego instrumentarium, zróżnicowania tempa i nastroju – wykroczyli poza sztywne ramy kanonu i stworzyli rozpoznawalny styl. „Happy Hollow” potwierdza dojrzałość muzyków – po emo zastało niewiele, jest za to więcej punka i... brassu.

Na „The Ugly Organ” prym wiodło złowieszcze brzmienie wiolonczeli, które znakomicie współgrało z antyreligijną, czy raczej antyklerykalną, wypełnioną duchowymi rozterkami tematyką albumu. Na „Happy Hollow” nie ma już wiolonczeli. Jest za to rozbudowana sekcja dęta, która dodaje kompozycjom wściekłej energii i błysku szaleństwa, które czai się w pozornie zwyczajnych opowiastkach z prowincji.

Posłuchajcie otwarcia. Ściana dźwięku wytwarzana przez sekcję dętą dosłownie zbija z nóg. Podobnie jest w „Big Bang”, gdzie dźwięki wydawane przez orkiestrę przypominają odgłosy monstrum rozgniatającego samochody na autostradzie. Kiedy indziej trąbki i saksofony szaleją niczym na meksykańskiej imprezie („Dorothy Dreams Of Tornadoes”), a nawet mogłyby posłużyć za soundtrack dla któregoś z filmów Roberta Rodrigueza („Rise Up! Rise Up!”). W brzmiącym jak nowoorleańska reminescencja piosenek Graga Dulli „Retreat!” słychać nuty szalonej improwizacji. To pierwsza zmiana. Druga to taka, że Tim Kasher w kilku piosenkach ustąpił miejsca za mikrofonem swojemu koledze z zespołu Mattowi Maginnowi. I było to świetne posunięcie. Kawałki wykonywane przez Maginna, którego głos, nieco matowy i szorstki, pozbawiony jest tej histerycznej nuty, jaką posiada wokal Kashera, brzmią zupełnie inaczej – bardziej agresywnie, surowo. Taki „Flag And Family” kojarzy się z „pustynnym” brzmieniem Corrosion Of Conformity z czasów „Albatrosa”, a „Bad Science” głównie za sprawą aroganckiej intonacji Maginna staje się najbardziej wybuchowym fragmentem „Happy Hollow”. Co nie znaczy, że fani Tima Kashera mają powody do obaw - jest w świetnej formie. Potrafi zaśpiewać czule i miękko jak we wstępie do „Bad Sects”, zawadiacko jak w „At Conception”, dramatycznie jak w „Dorothy Dreams Of Tornadoes”.

Płyta brzmi kapitalnie, soczyście i dynamicznie. Sprawia wrażenie monolitu, a jednocześnie jest bardzo zróżnicowana. Wydaje się bardzo głośna i agresywna, na szczęście jednak łagodzą ją spokojniejsze fragmenty, jak choćby lekko jazzujące zwrotki w „Retreat!”. Znalazło się też miejsce na urokliwą balladę „Into The Fold” – znakomitą następczynię „The Recluse” i „Driftwood” z „The Ugly Organ”. Cursive, kiedy chcą, potrafią oczarować delikatnym brzmieniem i wpadającą w ucho melodią.

Na koniec coś, co właściwie powinno znaleźć się na pierwszym planie tej recenzji, czyli teksty. Płyta składa się z czternastu „hymnów dla pogan” – współczesnych mieszkańców małego miasta. Każdy z utworów to osobna historia, to tajemnica kryjąca się za uprzejmie uśmiechniętą maską praworządnego obywatela. Dowiadujemy się, co tkwi w duszy niektórych obywateli. A tkwią w nich rozgoryczenie (American dreams pollute our cities), bunt przeciwko chrześcijańskiej fałszywej moralności (There was this big bang once, but it don't jive with Adam and Eve/ Original sin, idyllic garden/ Some talking snake giving apples away / What would that snake say if he could only see us today?), bezsilność (This city, this city's killing us/ It's killing us), zdrada (Her boyfriend’s been off in the desert for half a year)… Grzeszki małe i duże kryją się za fasadą spokojnego miasteczka. Mroczne tajemnice odkrywane wstydliwie w konfesjonale. We've seen their dreams/ We've found the goods/ The fables and folly – śpiewa Kasher-narrator w zamykającym płytę “spisie treści” (“Hymns For The Heathen”).

Marceli Frączek (20 września 2006)

Oceny

Marceli Frączek: 8/10
Kasia Wolanin: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 8 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: fritz
[23 lutego 2016]
BWP: https://www.youtube.com/watch?v=lPq8XtPj1hc

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także